sobota, 21 lipca 2012

Witajcie ponownie, wybaczcie za to, że tak długo nie pisałyśmy, ale w najbliższych dniach wam to wynagrodzimy. Mamy nadzieje że wam się spodoba. I jak zwykle czytajcie komentujcie i co tam jeszcze chcecie ;) 


***



Po incydencie z pracą w pubie, chłopcy zaczęli bardziej pilnować dokąd i z kim chodzę. Slash, który do tej pory wyrzucał sobie, ze to wszystko jego wina mnie odstępował mnie na krok. Często nawet rezygnował z imprez z chłopakami, żeby zostać ze mną w domu, kiedy ja nie miałam ochoty iść. Dni mijały spokojnie, można by powiedzieć, ze nawet zbyt spokojnie.
-Slash, to jak idziesz ? - Spytał Izzy, zbierając się do wyjścia do Rainbow razem z resztą mieszkańców domu.
Kudłaty gitarzysta spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, oczywiście ie miał zamiaru iść gdziekolwiek beze mnie.
-Jakoś nie mam ochoty, ale jak chcesz to możesz iść, przecież nic nie stanie się jak posiedzę trochę sama.
-A mi nic nie stanie się jak nie pójdę. Wolę zostać z tobą... - mówiąc to objął mnie od tyłu i zaczął delikatnie kołysać.
-Dobra, dobra to my spadamy – Powiedział Steven uśmiechając się na nasz widok. Zostaliśmy sami.
-Chcesz ? - spytał chłopak wyciągając w moją stronę papierosa.
-Ehe.
Z zapalonymi papierosami usiedliśmy w ciszy na podłodze. Oparłam głowę na ramieniu Saul'a, a on zaczął bawić się moimi włosami.
-Poczekaj chwilkę – Powiedział wychodząc z tajemniczym uśmiechem na ustach. Po chwili wrócił, niosąc swojego Les Paul'a. Usiadł, zaczął grac i nucić "I looked at you" Doorsów.
Po tym utworze, zagrał następny i jeszcze następny, a potem kolejny. W między czasie wyciągnęliśmy z lodówki schłodzone piwo. I tak minęły ponad 2 godziny, słodkiego lenistwa, które zostało przerwane donośnym pukaniem do drzwi.
-Niech sobie puka... - Mruknął Slash delikatnie całując mnie po szyi.
-Ale może lepiej otwórz, może to... - I nagle z hukiem otworzyły się drzwi. Stała w nich wysoka blondynka, o nienagannej figurze. Na jej twarzy malowała się niewypowiedziana złość.
-Witaj kochanie. - Niemalże syknęła na Saul'a, który stał w bezruchu sparaliżowany zdziwieniem. Nagle chłopak trochę oprzytomniał.
-Skąd wiesz gdzie mieszkam ?! I co ty, kurwa, ode mnie chcesz ?! - Krzyknął na nią.
-Jak to czego chcę ? - mówiąc to zbliżała się do gitarzysty. - Chcę tego, co i obiecywałeś, tego wszystkiego o czym mi mówiłeś, jeszcze 3 miesiące temu. Pamiętasz ?
-Wariatka, pieprzona wariatka ! - Slash ruszył na nią, popychając w stronę drzwi – Jesteś dla mnie nikim ! Zresztą zawsze byłaś. Wszystko co mówiłem, to tylko dlatego, żeby Cię przelecieć !
Dziewczyna stała przez chwilę wpatrując się w niego z nienawiścią – Jeszcze się zemszczę. - Powiedziała z istną furią widoczną na idealnej twarzy i wyszła szybkim krokiem, postukując wysokimi szpilkami i głośno zatrzasnęła drzwi.
Nie mogłam wydusić z siebie słowa, po prostu nie wiedziałam co mam powiedzieć.
-Alex... Wiesz, co robiłem zanim Cię poznałem, jaki tryb życia prowadziłem...
-Wiem... Ale, Slash, co ona chciała od Ciebie... ?
T-o wariatka... Alex proszę... ja nie chcę, żeby to coś zmieniło między nami, Alex to wszystko to przeszłość, to wszystko się przecież zmieniło... - Urwał, bo nagle do domu wpadli pijani imprezowicze.
I- co, miałeś gości ? - Zalany rudzielec opadł na kanapę.
-Ty skurwielu ! To ty podałeś tej dziwce jebanej nasz adres ! - Rozwścieczony Saul rzucił się na Rose'a.
-Twoja znajoma pytała o adres to... - Axl przerwał widząc, że Slash wybiega z mieszkania.
Nie wiedziałam już co robić. Natłok myśli zaatakował moją głowę. Wszyscy wpatrywali się we mnie pustym wzrokiem. W końcu pobiegłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżku, mając dość wszystkiego.
Wybiegłem z mieszkania.
Było tak idealnie, tak pięknie jak nie było już dawno, a ta kurwa wszystko spieprzyła ! Chcąc zapomnieć o wszystkim, poszedłem do domu z zamiarem przyniesienia Nigtraina.
Otworzyłem drzwi wejściowe, lecz zanim przekroczyłem próg domu, zamarłem.
Na ziemi leżała nieprzytomna Alex, a obok niej 2 puste butelki Danielsa. Schyleni nad nią chłopcy próbowali ocucić ją, niestety bezskutecznie.
Podszedłem do leżącej dziewczyny. Jako jedyny trzeźwo myślący wziąłem nieprzytomną na ręce i delikatnie ułożyłem na łóżku. Z oczu mimowolnie kapały mi łzy. Chwyciłem telefon i drżącą ręką zacząłem wybierać numer pogotowia, kiedy Alex powoli zaczęła otwierać oczy. Rzuciłem słuchawkę i uklęknąłem obok budzącej się dziewczyny. Chwyciłem ją za rękę .
-S-Slash... - Powiedziała nagle słabym głosem. - Przepraszam...
Z oczu teraz niemalże strumieniami spływały mi słone łzy.
-Alex, to ja przepraszam ! Błagam Cię wybacz mi ! - Czułem się, jakby całe mój świat runął... I to wyłącznie z mojej winy.
-Kocham Cię. - Powiedziała jeszcze słabszym głosem po czym ponownie zamknęła oczy.
-Też Cię kocham. - Odpowiedziałem mimo, że dziewczyna już tego nie słyszała. Cały czas trzymając jej dłoń klęczałem przy jej łóżku. - Już nigdy Cię nie opuszczę.
-A wy, kurwa, nie mogliście jej powstrzymać ?! Nie mogliście zabronić jej upić się, nie dać doprowadzić do takiego stanu ?!
Axl ze złością podszedł do mnie. - Czy ty myślisz, że pozwolilibyśmy jej na coś takiego ?! Myślisz, że jesteśmy aż takimi skurwysynami ?! - Wykrzyczał mi prosto w twarz.
-No jakimś, kurwa, jebanym cudem jednak jej na to pozwoliliście !
Rudzielec nie odpowiedział i wycofał się bez słowa.
Wpatrywałem się w nieruchomą twarz, wciąż nieprzytomnej Alex. Mocniej ścisnąłem jej dłoń i w milczeni czekałem, aż dziewczyna oprzytomnieje.


I znów obudziłam się z bólem głowy.
-Kurwa. - Jęknęłam a Izzy tylko zaczął się śmiać.
-I co się śmiejesz idioto ?
-Ej, kochanie spokojnie, pamiętasz, że dzisiaj... - Przerwałam Stradlinowi i pobiegłam do kuchni.
-Słońce, spokojnie nikt nie wyjedzie bez ciebie. Widzę kac ogarną naszą małą Alex. - Popatrzyłam się na Izzyego ze złością i powolnym krokiem, dotarłam do łazienki.
-Długo tam jeszcze? - Bezsilnie waliłam w drzwi pięścią i próbowałam przekrzyczeć szum wody jak i też, czyjś śpiew.
-Axl, mógłbyś śpiewać gdzie indziej ?!

Upadłam bezwładnie na podłogę, a ból głowy jak by rozsadzał moją czaszkę.
-Axl proszę... - Jęknęłam, a drzwi w końcu się otworzyły.
-No kochana, twój wczorajszy incydent nawet mną wstrząsnął. Kochanie 2 butelki Danielsa na twoją małą wątrobę to za dużo jak na początek.
Rudzielec podał mi rękę. Wstałam i zamknęłam się w toalecie.

Ktoś zapukał
-Ej, dajcie mi chociaż chwile spokoju. - Krzyknęłam i oparłam się o pralkę.
Haha, pewnie tylko ja wiem, jak to obsługiwać, bo po co chłopakom taka wiedza.Uśmiechnęłam się sama do siebie. Wzięłam szybki prysznic. I wyszłam.
Jeszcze nieprzytomna wpadłam na Slasha.
-Hej kotku,jak się czujesz ? - Chłopak czule mnie objął.
-Jakbym w głowie miała 2 tonowy kamień. - Szepnęłam, a Saul tylko się roześmiał.
-No wiesz, dwie butelki Danielsa.
-Oj, cicho, już Axl mi to wypominał. - Bąknęłam.
-Haha, no kochanie, moja krew. Jeszcze popadniesz w taki nałóg, jak my.
-Haha, samo przebywanie z wami robi ze mnie takiego samego ćpuna i alkoholika. - Uśmiechnęłam się lekko, a Saul tylko mocniej mnie przytulił.