środa, 29 sierpnia 2012

Rozdział 8


W rekordowym tempie dodana kolejny rozdział :D Więc czytajcie komentujcie polecajcie i co tam jeszcze Wam do głowy przyjdzie 

*******

 

 

W samochodzie było pełno pustych butelek, a na jego podłodze można było zobaczyć liczne plamy po wylanym winie. Pijany Axl mruczał coś pod nosem, a Slash siedział obok mnie.
-Slash, martwię się ...
Ale czym ? - Spytał zaniepokojony.
- No, popatrz na nich. - Wskazałam na resztę zespołu. Ledwo trzymają się na nogach ! Saul, wy macie zagrać koncert !
-Kochanie, wszystko będzie w porządku, nie ...
-Kurwa,  Slash, nic nie będzie w porządku ! Wy nie dacie rady niczego zrobić w takim stanie
Zszokowany moim wywodem Slash, niemo wpatrywał się we mnie. Nie miałam zamiaru czekać, aż do jego otumanionej alkoholem mózgu dotrze to co powiedziałam. Przedarłam się przez wszechobecne butelki, podeszłam do Axla i pewnie wymierzyłam mu w policzek. Mocno.
-Co ty, do kurwy, robisz ?! - Wrzasnął wkurzony chłopak.
-To ja się pytam, co wy robicie ! Zaraz macie zagrać koncert, a wy się tu, kurwa, upijacie i ledwo trzymacie na nogach ! Axl, prosiłeś o pomoc, ale jeżeli będziesz psuć wszystko, co ja próbuję zrobić, to, kurwa, nie licz na mnie !
Rudzielca jednak nic nie ruszało. Ilość alkoholu, którą wypił cały czas działała bardzo skutecznie.
-Alex, kurwa, nie...
-Axl, czy ty naprawdę nic nie rozumiesz ?! - Wpatrywałam się chłopakowi w oczy, miałam nadzieję, że zobaczy w nich moją bezsilność, którą czułam w tej chwili.
-Kurwa, odpuść sobie dziewczyno. - Odpowiedział całą moją nadzieję i upił spory łyk wina z trzymanej w ręku butelki.
Złość całkowicie mnie opanowała. Zamachnęłam się i znów walnęłam rudego w policzek. Tak samo mocno. Z tą różnicą, że tym razem wymierzyłam w drugi policzek. Nie czekając na jego reakcje, odeszłam na drugi koniec dużego vana i usiadłam na poplamionej podłodze. Kiedy go wynajmowałam był czysty ale oni niczego nie potrafią uszanować. Widziałam tylko, jak Slash dyskutuje z Axlem. Miałam ich już serdecznie dość i postanowiłam, że już nie będę im niczego tłumaczyć. Jak zrujnują ten koncert to może zrozumieją co próbowałam im powiedzieć.
Popatrzyłam na chłopaków, którzy teraz już wszyscy razem rozmawiali o czymś zawzięcie, o ile można to nazwać rozmową. Nie interesowało mnie o co tak się kłócą, byłam zbyt zmęczona, żeby ich słuchać. I siedziałam tak do końca podróży, ignorowana przez chłopaków, którym po niedługim czasie znudziła się dyskusja i znów zaczęli chlać Nightraina. Wiedziałam, że ich głowy są odporne na duże ilości alkoholu, ale mimo to moje resztki nadziei na udany koncert rozwiały się jak dym papierosowy, który wydobywał się właśnie z ust Izzy'ego.

*

Wszystko było już gotowe. Przed sceną stali fani niecierpliwie czekając na wyjście rockmenów. Chłopcy, lekko mówiąc, nie byli w idealnym stanie, co raczej nie ucieszyło organizatora koncertu. Slash dwa razy za sceną zwymiotował resztki Nightraina i pizzy, ale jakoś teraz utrzymywał się z gitarą na nogach.
-Powodzenia ! - Krzyknęłam z raczej niewielkim przekonaniem, kiedy wychodzili na scenę. 

Odetchnęłam z ulga słysząc krzyk radosnego tłumu ludzi sprzed sceny. Lecz uczucie szybko mnie opuściło, a dokładniej w momencie, w którym jakaś tajemnicza postać zaczęła miarowym krokiem iść w moim kierunku.
-Witaj Alex. - Powiedziała postać, której twarz byłą jeszcze ukryta w mroku. Jednak głos był jakoś dziwnie znajomy.
-Kim jesteś ?! I, kurwa skąd znasz moje imię ?!
Postać nie odpowiedziała, tylko powolnym krokiem wyszła z osłony ciemności. I wtedy ujrzałam jego twarz. Twarz gitarzysty Poison. Teraz już dokładnie wiedziałam skąd go kojarzyłam..
-Kurwa co ty tu robisz ?!
Jak to, nie widzisz mojej plakietki ? Jestem reporterem i przyszedłem tutaj zobaczyć sobie koncert. - Mówiąc to zamachnął mi przed oczami zawieszoną na szyi plakietą z fałszywym nazwiskiem.
-Jeżeli odważysz się zepsuć cokolwiek, to możesz byc pewny, że osobiście złamię ci nos, a moi znajomi – Wskazłam ręką na scenę. - bardzo chętnie połamią ci także inne części ciała.
-Widzę, że Slash znalazł sobie wyjątkowo walczną dziwkę, Vicky mówiła prawdę.
-Obiecuję ci, że pożałujesz jeszcze tych słów ! - wrzasnęłam chyba zbyt głośno, i z całej siły walnęłam go pięścią w nos. Natychmiast pociekła mu krew.
-Ty suko, złamałaś mi nos ! - Krzyknął i zamachnął się ręką chcąc mnie uderzyć, jednak w ostatniej chwili został powstrzymany przez Axla, który najwidoczniej zobaczył całą sytuację.
-Ty pieprzony skurwysynu ! - Wrzasnął rudzielec, po czym zaczął okładać  C.C. DeVille pięściami. Chociaż wiedziałam że alkohol uderzył mu do głowy pozwoliłam mu dokończyć z gitarzystą.                                       -A swojego przyjaciela Breta z tą dziwką Vicky przyprowadziłeś? Syknął Rudzielec.                                        Reszta zespołu także przerwała utwór i podbiegła do nas.W końcu wszyscy walczyli z gitarzystą, który już teraz nie miał możliwości obrony. Walka nie trwała jednak długo, gdyż po chwili przyszedł organizator koncertu zaniepokojony nieplanowaną przerwą.
-O  kurwa- Powiedział na widok kłębowiska walczących ciał. - Przestańcie natychmiast ! - Ale i tak nikt nie zwrócił na niego uwagi. - Ochrona ! - Na to hasło przybiegło czterech potężnych, wysokich, tępo wygladających facetów, którzy gdy tylko zobaczyli walczących, od razu pokapowali się, co mają zrobić. I dopiero oni jakoś zdołali rozdzielić bijących. Jeden z ochroniarzy odciągnął od Gunsów faceta.
-Spieprzaj  stąd póki oni Cię jeszcze nie zabili. - Powiedział, po czym niemalże rzucił posiniaczonym i krwawiącym Gitarzysta, który pobiegł do wyjścia.
-Co to, kurwa, miało być ?! - Spytał nerwowo Charlie – organizator.
-Ten dupek chciał coś od Alex ! - Odpowiedział mu Axl.
-Zresztą nieważne, pogaduszki później, teraz wracajcie na scenę, bo w przeciwnym razie bedę musiał przemyśleć sprawę waszego wynagrodzenia.
-W dupie to mam ! W dupie mam twoje pieprzone wynagrodzenie ! - Wydarł się rudzielec.
-Axl, proszę wyjaśnimy to potem, na razie doprowadźcie ten koncert do końca.
-Kurwa, Alex to nie może tak być !
-Proszę Cię, wyjdź na tą pieprzoną scenę i skończ ten koncert ! - Wrzasnęłam dając upust emocjom.
-Slash – zwróciłam się tym razem spokojniej do gitarzysty. - Zrobicie co chcecie, ale pamiętaj, że nie mam zamiaru być z człowiekiem, który na własne życzenie, rujnuje wszystko co osiągnął i całą swoją przyszłość. - Po czym poszłam szybkim krokiem do garderoby czując, że wszystko co juz udało mi sie dziś osiągnąć i tak pójdzie na marne. Ledwo co zdążyłam usiąść na miękkim dywanie leżącym w garderobie i wziąć do ręki w połowie pełną butelkę Jacka Daniels'a usłyszałam dochodzący ze sceny, dźwięk gitary. Szybko wstałam rzucając na podłogę butelkę, z której powoli wylewała się brązowa ciecz. Weszłam na zaplecze, gdzie stał cały zespół, równie zdziwiony jak ja. Cały zespół, z wyjątkiem Slasha, który stał samotnie na scenie i grał na gitarze kolejny z planowanym do zagrania utworów.

-Kurwa, dlaczego nie wrócicie na tą scenę ? - Po raz kolejny wrzasnęłam, a nogi lekko mi się ugięły.
-Chcemy z tobą porozmawiać.                                                                                                                    - -Póki  nie skończycie grać. Nie będę z  wami rozmawiać. Kurwa ci ludzie zapłacili żeby was zobaczyć. Niektórzy  was nie znają, a wy psujecie swoją reputacje. A zapewne jutro nie będziecie pamiętali co zrobiliście. Ostatnie słowa wypowiedziałam z wielką trudnością i osunęłam się na dywan.                                        -Kurwa , Alex co Ci jest?- Izzy podbiegł do mnie i przykucnął.-Kurwa, zostawcie mnie i wyjdzcie na tą pieprzoną scenę. Cicho powiedziałam. – Dobrze już idziemy.- I nad wyraz posłusznie wszyscy wrócili na scenę i zaczęli grać Sweet Child O’Mine.

Leżałam tak na dywanie z zamkniętymi oczami a moje wszystkie mięśnie cieszyły się z chwili odpoczynku. Naglę ktoś wszedł do garderoby. Otworzyłam szybko oczy i podniosłam się. Zobaczyłam dziewczynę, która lekko wystraszona moim wyglądem podeszła                                                                                           -Kim jestes? Spytała się                                                                                                                             -To może ty mi raczej powiesz kim jesteś i co robisz w garderobie chłopaków ?Nie wyglądasz ja te wszystkie tępe  dziewczyny które namiętnie ich odwiedzają                                                                                  -Jestem Gabi, Izzy poprosił mnie abym poszła do garderoby, panikował, że  jakaś Alex mdleje ...                      -Ja jestem Alex i raczej nie mdleje jak to Stradlin opisał, ale nie martw się oni zawsze panikują, jak chcę chwilę odpocząć od nich..- podeszłam i podałam jej rękę.- Skąd znasz Izzyego? Zaciekawiona spytałam sie. -Poznaliśmy się w dziwny sposób. Siedział na ulicy i zatapiał smutki w tanim winie, i wspominał o pustce jaką ma w sercu, a ja przysiadłam się i tak jakoś... - Nie dokończyła a do pomieszczenia wszedł Axl.                        -Kurwa, nie śpiewam mam tych skurwysynów w dupie. - Podenerwowany pijany rudzielec trzasnął drzwiami i rzucił  się na butelkę Danielsa. 

Gabi lekko wystraszona popatrzyła się na mnie. Podeszłam do Axla i wyrwałam mu butelkę. 

-Kurwa, nie będziesz pił! A teraz łaskawie wytłumaczysz mi o co chodzi! Czy ty wiesz kto jest na widowni?

-Kurwa jakiś dupek rzucił we mnie butelką i, kurwa, ja nie będę śpiewał w takich warunkach. Oburzony z siłą wyrwał mi butelkę, aż zatoczyłam się do tyłu.                                                                                                 - I ty nie rozumiesz dlaczego mi tak zależało na tym koncercie, tak? Kurwa tam są ludzie z wytwórni rozumiesz? Chcieli podpisać z wami kontrakt a wy, kurwa, robicie problemy z byle czego. W tej chwili idziesz na tą pieprzoną scenę i kończysz ten zasrany koncert, i mam dosyć twoich humorków. 

Nawet totalnie zalany Axl wiedział że w tej chwili nie warto dyskutowaći bez żadnych bełkotań wyszedł na scenę. Wyszłam z garderoby za nim, stanęłam z brzegu i przyglądałam się jak chłopak przekręcał  pokrętła w wzmacniaczach.                 

-You know where you are? Słowa wypowiedziane przez Axla, z siłą odepchnęły ludzi z pierwszych rzędów do tyłu, a pierwsze takty utworu słychać było na ulicy. Przyglądałam się jak rudzielec z tapirem na głowie biega jak szalony po scenie, a Slash jak zwykle nieobecny grał swoje solówki. Był to ostatni  utwór, a publiczność domagała się więcej.

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Rozdział 7

 Długo wyczekiwany rozdział. Jeszcze dzisiaj dodamy kolejny. Więc czytajcie komentujcie i polecajcie, a i hejtować też możecie :D
*********


-Duff mógłbyś ... - Wysoki blondyn szybko podszedł i zabrał kolejną część nagłośnienia, które wynosiliśmy z The Roxy.
-Alex, kur.wa jakim cudem ty nosisz takie ciężkie rzeczy? Chłopak jęknął i skierował się w stronę starego, czarnego VAN'a.
-Popcorn...?
-Tak Alex już wszystko mam. - Steven z Hollywoodzkim uśmiechem na twarzy wszedł do samochodu.
Ktoś podszedł do mnie od tyłu i podniósł mnie.
-Ey ... - Krzyknęłam.
-Kochanie spokojnie. - Slash z lekkością postawił mnie na ziemi.
-Co ty na to abyś została naszym nowym menagerem? Wiesz na okres tej pieprzonej trasy.
-A Vicky ?
Nagle Axl wyłonił się z The Roxy i mi przerwał
-Ta pie.rdolona su.ka wyjechała w trasę z Poison. I, kurwa, zostawiła to mieszkanie z zadłużeniem. I, kurwa, myśli sobie, że jak załatwiła nam nagranie demo to, kurwa, nagraliśmy płytę
-Ale Axl chciałabym Ci przypomnieć, że ja mam 19 lat! - Chociaż Vicky nie lubiła mnie, wspominała kilka razy, że jedzie z Poison mówiła chłopkom milion razy, ale co dotrze do zalanego człowieka ?
-Kurwa, nie pieprz  tylko pomóż nam ! Chłopak próbując ukryć swoje podenerwowanie wszedł jeszcze do The Roxy i zabrał na drogę zgrzewkę Nightraina i 5 butelek Danielsa. Otworzył tanie wino i upił porządnego łyka.
-Kochany, ale jeżeli chcesz abym wam pomogła to wytrzymaj do pierwszego koncertu bez tego.
Wyrwałam mu otwartą butelkę i rozwaliłam o chodnik.
Axl popatrzył się na mnie jak na wariatkę, a ja wsiadłam na tylne siedzenie w vanie obok Izzyego.
-Alex, czy ty naprawdę rozbiłaś włąśnie butelkę z tym gównem, które Axl pił ? - Gitarzysta ze zdziwieniem i niedowierzaniem cicho spytał się.
-Tak. - Krótko odpowiedziałam i otworzyłam jakieś kolorowe pisemko.

Kilka godzin później wszyscy razem z Axlem zapomnieli o incydencie pod klubem, a po podłodze walały się butelki po Danielsie i Nightrainie pety i mniej zidentyfikowane przedmioty.
Izzy z papierosem zawzięcie pisał coś na pudełku po pizzy. Po chwili przestał i rzucił do tyłu, schylił się po kolejny i znów coś bazgrał.
Znów trzymałam w reku to gówno - Nightrain'a które wręczył mi Axl w ramach przeprosin.
-Jim daleko jeszcze ? - Kierowca ze złością się na mnie popatrzył i nie odpowiedział.

Wstałam i chciałam przejść na siedzenie z przodu, ale nagle ktoś złapał mnie za biodra i przeciągnął do tyłu.
-Saul! - Krzyknęłam, ale wylądowałam nogami na Duffie, który wylał swój zacny trunek.
-Och, wybacz kochanie chciałaś mi uciec. - Zarechotał i mocniej mnie objął.
Uwielbiam ten jego zapach tytoniu pomieszanego z alkoholem. Jest w tym coś naprawdę przyciągającego.
Duff popatrzył się z żalem na mnie i na podłogę.
-Duffy przepraszam. - Wydostałam się z objęć Slasha i podałam farbowanemu basiście swoją butelkę tego zacnego trunku.
-Wybaczysz mi? - Duff tylko roześmiał się i oddał mi moją butelke
-Oj, Alex mówiłem ci jak ja Cie lubię ? - I wyciągnął spod fotela kolejną, otworzył ją i wrócił do poprzedniego zajęcia.
Slash znów przyciągnął mnie do siebie i łagodnie muskał ustami moje usta.
-Ej, idzcie gdzie indziej z tymi waszymi czułościami. - Axl zarechotał i upił kolejny łyk Danielsa.
-A Ciebie to, kurwa, co interesuje? Mi nie przeszkadza jak ty prowadzasz się z Erin, a za jej plecami z dziwkami. - Gitarzysta z oburzeniem syknął na chłopaka.
-Zapomniałeś dodać, że ty też korzystasz z ich usług.
-Ja... ja myślałam, że ty... że przestałeś się z nimi prowadzać.
-Kurwa, Alex Ja... - Chłopak zaczął zdanie, a ja mu przerwałam.
-Nie kończ już. Nie przeszkadzało mi to, że chodzisz cały czas pijany albo naćpany, albo naćpany i pijany! Sama nie wiem, co ja w tobie widziałam, gdyby nie to co zrobiłeś dla mnie 3 miesiące temu byłbyś dla mnie zwykłym alkoholikiem i ćpunem, ale ja myślałam, że dzięki mnie zmienisz się chociaż trochę na lepsze nie chcę, kurwa, aby któryś z was skończył jak Hendrix, albo Joplin. Już raz uratowałam Duffa może nie była wasza wina tylko Vicky...- Axl mi przerwał.
-Kurwa, nie wymawiaj tego imienia. - Syknął.
-Kurwa. będę i nie przerywaj mi ! - Krzyknęłam i ostatkiem sił dokończyłam.- Jeżeli bardziej ci zależy na dziwkach i narkotykach proszę bardzo.- Skończyłam i przesiadłam się do Stevena.
W busie zapanowała grobowa cisza. Nawet Jim powstrzymał się od swoich komentarzy na nasz temat.
Steven podpalił swoje niezidentyfikowane zioło, ale zanim sam skorzystał wyrwałam mu i zaciągnęłam się kilka razy. Oparłam się o jego ramię, a on mnie przytulił. Chciało mi się płakać, ale powstrzymałam się nie mogłam okazać tego, że on mnie skrzywdził, oni wszyscy mnie krzywdzą. Chciałam im pomóc, chciałam… aby nagrali tą pieprzoną płytę
Slash patrzył się na mnie cały czas, a spod jego ciemnych loków można było dostrzec żal w oczach, jednak nie mogłam już mu uwierzyć w to, że coś do mnie czuje.

Jak mogłem taką idealną chwilę spieprzyć
Jak Axl mógł mi zrobić. Jest dla mnie jak brat, a spieprzył całą sprawę.
Ona jest moim światem żyję tylko dla niej i dla gitary. Co z tego, że ma 19 lat, ona jedyna obdarzała mnie uczuciem, jakiego nigdy nie odczułem od innej kobiety. Samo to, że nie przeszkadzały jej narkotyki i alkohol … Jim przerwał moje przemyślenia.


-Dobra, kurwa, dojechaliśmy zabierajcie graty i wypad. - Syknął Jim.
Otworzyłam drzwi wyszłam, a blask latarni oświecał wąską uliczkę z obskurnym hotelem.
Jim otworzył bagażnik.
-Wypakujcie i wypad. - Wymawiając te słowa przez czysty przypadek popchnął mnie na środek ulicy.
Nie mogłam się podnieść.
Duff złapał za koszule faceta i przywarł go do samochodu.
-Jakim kurwa  prawem popychasz Alex ? - Syknął Izzy.
-Chcesz ty pieprzony idioto żebym ja Cię popchnął? Duff jeszcze mocniej potrząsł Jimem.
-Kurwa, zostawcie mnie w spokoju, ja nic nie zrobiłem. - Zdezorientowany facet patrzył się na chłopaków ze strachem w oczach.
-Jak kur.wa nic nie zrobiłeś ? - Izzy po raz kolejny się spytał się.
-Co się dzieje ? - Slash wyszedł z busu i spytał się Duffa.
-Ten pieprzony idiota popchnął Alex.
Spokój kudłatego gitarzysty przerodził się w niesłychany gniew.
-Kur.wa popychać, to ty możesz dziwki, a nie Alex. - Rzucił się na niego z pięściami, a chłopcy ledwo go przytrzymali, aby nie zrobił krzywdy Jim'owi.
-Kurwa należy ci się. - Slash wyrwał się Duffowi i z całej siły uderzył Jima w twarz.
Kiedy skończył z facetem podszedł do mnie i przykucnął.
-Ja chciałem cię przeprosić za dziwki i narkotyki. Uwierz mi w ciężkich chwilach utrzymuję się przy życiu dzięki tobie i gitarze. Gdyby nie ty stoczyłbym się.
-Ja nie wiedziałam… przepraszam Cię na prawdę ja tylko się o was martwię, nie chce żebyście skończyli jak inni.
-Czyli nie gniewasz się na mnie. - Saul popatrzył się na mnie oczami bezbronnego dziecka.
-Nie. - Uśmiechnęłam się
-To chodź. - Chłopak uniósł mnie z lekkością i skierowaliśmy się w stronę hotelu.
- Wygląda gorzej niż hellhause. - Szepnęłam.
-Masz racje, ale to nam załatwiła Vicky mówiąc, że tylko to dało się załatwić. - Chłopak spokojnie odpowiedział.
Weszliśmy do środka. Przywitał nas starszy pan z cygarem w ręce.
-Dobry wieczór. Co was sprowadza o tak późnej porze?
Rozejrzałam się po pomieszczeniu, które wyglądało lepiej niż budynek. Na ścianach wisiały stare obrazy, w kominku palił się ogień, chociaż był dopiero wrzesień. Przy wejściu stały dwa duże fotele i regał, na którym stały stare zdjęcia.
-Mieliśmy tutaj rezerwaje na Vicky Hamilton. - Imię i nazwisko chłopak dosłownie wysyczał.
-Zaraz sprawdzę. Starszy pan zniknął w drugim pokoju, a Slash pomógł mi usiąść w fotelu.
Facet wrócił z zeszytem.
-Niestety żadnej rezerwacji na to nazwisko nie mam. - Popatrzył się na nas
-A na Guns N’Roses? - Slash ponownie się spytał.
-Niestety, też nie.
-Może pan na chwile poczekać?
-Oczywiście.
Chłopak wybiegł z budynku na ulice.

-Axl kurvva choć mamy problem z rezerwacją. Podenerwowany chłopak krzyknął na rudzielca, który był już całkowicie zalany.
-Kurwa jak mogłeś jeszcze pić. - Potrząsnął nim i zwrócił się do Duffa..
-Duff, choć pomóż mi. - Zaciągnął farbowanego basiste do hotelu.
-Jedynie ty nie jesteś zalany albo naćpany.
Duff, aby wejść do środka musiał się schylić.
-Dobry wieczór panu. - Jak na Duffa bardzo grzecznie się odezwał. Kiedy wypowiedział te słowa w pomieszczeniu poczułam zapach alkoholu.
-Dobry dobry. - Starszy pan coraz bardziej podejrzliwie patrzył się na nasza trójkę.
-Bo widzi pan mieliśmy tutaj zrobioną rezerwację przez naszą byłą menedżerkę.
Vicky Hamilton. - Ponownie odezwał się basista.
-Niestety, nikogo takiego nie mam zapisanego w zeszycie. - Facet nadal upierał się przy swoim.
-A czy tydzień temu dzwoniła do pana kobieta która nazywała się Vicky? - Duff grzecznie się spytał.
-Niestety, chyba nikt o tym imieniu nie dzwonił.
-Kurwa. - Duff przeklnął pod nosem.
-No dobrze, w takim razie ma pan może jakiś wolny pokój?
-Powinien się znaleźć jakiś, a ile was jest ? Trzy osoby?
-Nie, jest sześć osób.
-Niestety mam tylko jeden pokój 4 osobowy.
-Duff zatoczył się w stronę faceta, który automatycznie się odsunął.
-Dobra bierzemy.


Leżałam na łóżku w wielkim, dziwnym pokoju. Na ścianach była położona tapeta w dziwne wzorki, a dwa wielkie łoża małżeńskie były okryte okropną narzutą. Zostałam sama ze Slashem, reszta chłopaków dziwnym trafem gdzieś się podziała.
-Alex wiesz... jeszcze raz chciałbym cię przeprosić
-Daj spokój zapomnijmy o tym. - Cicho odpowiedziałam, a słowa zamieniły się w pocałunek.


Usiadłem na krawęzniku i z zaciekawieniem przyglądałem się jak Axl,  Steven i Duff, zupełnie zalani, próbowali wyrwać jakieś dziwki. Ich czułe słówka, które ledwo bełkotali podziałały i zaraz poszli gdzieś dalej.
Rozkoszowałem się ciszą, jaka zastała na ulicy. Próbowałem zatopić wszystkie smutki w ostatnich łykach Nightrain'a, ale zamiast zniknąć powiększały moją pustkę w sercu. Zazdrościłem Slashowi Alex, on nie zdaje sobie sprawy, jakie szczęście mu się trafiło. Moje rozmyślenia przerwała jakaś osoba. W świetle latarni zobaczyłem, że jest to dziewczyna o długich brązowo kasztanowych włosach, w koszulce z trasy The Rolling Stones. Myślałem, że ominie mnie, a ona niespodziewanie usiadła obok mnie.
-Hej, nic Ci nie jest ? - Nieznajoma bez wachania spytała się.
-Hej, nic... - Westchnąłem
-Złamane serce?
-Po części. - Ze smutkiem wypisanym na twarzy popatrzyłem się na dziewczynę. Jej długie włosy opadały falami na ramiona, a ciemne oczy wpatrywały się we mnie.
-Ech, ja podobnie. - Westchnęła
-Przepraszam, że tak ci przeszkodziłam jestem głupia, obcą osobę zagadywać w nocy. - Chciała już wstać kiedy...
-Czekaj nie idź. - Nie kontrolowałem się, wydarło się to z mojego gardła wbrew wszystkiemu.
-Jestem Izzy.
-Miło mi. - Na twarzy dziewczyny w końcu pojawił się nieśmiały uśmiech.
-Jestem Gabi.