czwartek, 31 maja 2012

Rozdział 4 cz. 2

A więc właśnie nastąpiła ta długo wyczekiwana chwila, dodajemy dalszą część 4 rozdziału ^^ Mamy nadzieję, że wam się spodoba ;p I jak zawsze komentujcie, krytykujcie, polecajcie... ;)


***

 
Minął już tydzień od przeprowadzki do Vicky. Nadal nie wiedziałam skąd znała Gunsów, ale oni ubóstwiali ją. W szczególności Steven. Przez ostatni tydzień czułam się odrzucona przez nich na drugi plan. Slash cały czas gadał z Izzy'm, że Vicky to, Vicky tamto.
Ona miała w sobie coś takiego, że każdy od razu ją uwielbiał. Wszyscy oprócz mnie.
Muszę coś ze sobą zrobić, nie mogę cały czas siedzieć bezczynnie.

-Alex idziesz ze mną na dach? - Nasze nowe mieszkanie znajdowało się na ostatnim pietrze, więc było miejsce, które w szczególności Popcorn uwielbiał.
-Nie...-bąknęłam - Ale wiesz, a może jednak z tobą pójdę.- Podniosłam się z podłogi, założyłam swoją starą wysłużoną bluzę i pobiegłam za Stevenem

Steven siedział juz na dachu, wyciągnął trawę i zapalił.
-Chcesz?- Spytał.
-Wiesz, raczej nie. - Automatycznie zaprzeczyłam.
-Ale wiesz, może jednak tak
Popcorn uśmiechnął się do mnie swoim pięknym, hollywoodzkim uśmiechem.
Wzięłam od niego już zapalonął i od razu się zakrztusiłam
-Oj, kochanie jaka ty młoda jesteś. - Steven wybuchną śmiechem
-Tak, tak kochany, a ty jesteś pieprzonym starym zgredem. - Odgryzłam się i także wybuchłam śmiechem.
Dookoła była cisza, a nasz śmiech roznosił się prawie po całej dzielnicy.
Kiedy się uspokoiliśmy Popcorn nagle się odezwał.
-Uwielbiam ten widok. Zawsze wieczorem przychodzę tutaj z Vicky.
Mój uśmiech z twarzy automatycznie znikł chłopak popatrzył się na mnie.
-Coś nie tak?
-Chyba nie, a kim w ogóle jest ta cała Vicky?
- Wiedziałem , że kiedys w końcu byś się spytała. Powiem to najprościej, jak się da.
Steven zrobił dłuższą przerwę i popatrzyl się w niebo.
-Hmm... Vicky to była dziewczyna Duffa. Ale dla ścisłości to on ją rzucił.
Nastąpiła głucha cisza. Popcorn z rozmarzonymi oczami wpatrywał się w gwiazdy, a ja przyglądałam się jemu.
Przerażało mnie to. Przez te kilka tygodni (miesięcy?) nie słyszałam takiej ciszy. Byłam przyzwyczajona do śmiechów chłopaków, głupich żartów, cichego brząkania na gitarach.

Wstałam zarzuciłam na siebie za dużą bluzę i skierowałam się w stronę wyjścia z dachu. Steven nawet nie zauważył, że poszłam. Schodząc z drabiny usłyszałam głuche śmiechy dochodzące z naszego mieszkania. Słyszałam znane mi już chichoty chłopaków. Tylko, że oprócz nich był jeszcze inny który nie należał do Vicky. Uznałam, że nie będę im przeszkadzać i wyszłam z bloku.
Ciepły, sierpniowy wieczór zmienił się w zimną noc, ale to mi nie przeszkadzało. Założyłam kaptur na głowę i szłam prosto przed siebie.
W głowie wszystko zaczęło mi się układać. Duffa ostatnio wogóle nie było w domu. Przychodził jedynie na próby, koncerty ,których i tak było mało, i nagrania na płytę którą to Axl obiecuje wydać w przyszłym roku.
Zapewne nie mógł znieść przymilania się chłopaków do Vicky.
Doszłam do najbardziej zaniedbanej dzielnicy (zachodniego czy wschodniego?) Hollywoodu zarazem też najciemniejszej. Kamienice, które kiedyś były piękne miały powybijane szyby i całe były zamalowane w graffiti. Mijałam naćpane osoby leżące na chodnikach, dziwk-ki, które próbowały każdego lepszego zaciągnąć w ciemny zaułek. Istny raj dla dilerów. Nagle ktoś mnie popchną i upadłam na chodnik.
- [CENZURA] - Zaklął pod nosem
Rozpoznałam ten głos.
- Duff ?
Podniosłam się. On stał w tym samym miejscu co wcześniej. Zdjełam jego kaptur i zobaczyłam gorszy widok niż jakikolwiek, który do tej pory widziałam. Jeszcze żaden z chłopaków nie doprowadzil się do takiego stanu. W świetle latarni, która miała jakby za chwile zgasnąć zobaczyłam sinofioletową twarz. Jego oczy były przekrwione, a źrenice całkowicie rozszerzone.
-[CENZURA] jak mogłeś się doprowadzic do takiego stanu! - Krzyczałam, a mój glos roznosil się po całej ulicy.

Zmusiłam Duffa do pójścia ze mną do mieszkania Vicky. Miotał się, jakbym chciała zrobić mu krzywdę.
Jakimś cudem udało mi się zaciągnąć go na 3 pietro. Chciałam otworzyć drzwi kluczykiem, ale okazało się, że były otwarte. Weszłam ciągnąc Duffa za sobą. W mieszkaniu było ciemno i nikogo nie było. Po omacku doszłam do ściany i zapaliłam światło. Raziła mnie jasność i widziałam tylko ciemne kropki. Kiedy oczy przyzwyczaiłty się do światła, ujrzałam pobojowisko jakiego nie było tu nigdy dotąd. Butelki, paczki papierosów, rozlany Nightrain, ubrania, które na pewno nie należały ani do mnie, ani też do Vicky.
Zgarnęłam śmieci z kanapy na ziemie i zawołałam Duffa, który miał omamy i widział dziwne rzeczy. Nie miałam pojęcia, ile on tego zażył, nawet nie wiedziałam co to było.
Dotarłam do kuchni. Miałam nadzieje, że w lodówce zostało coś jeszcze z moich zakupów. Niestety się myliłam. W lodówce chłodzilły się butelki z Jackiem Danielsem i z Nightrainem.
W kieszeni miałam jeszcze kilka dolarów. Załozyłam z powrotem moje stare wysłuzone trampki i pobiegłam do sklepu całodobowego.
Kupiłam paczke chleba tostowego i maslo orzechowe. Zapalciłam i pędem pobiegłam do domu.
Całe szczęście Duff leżał nadal a kanapie. Zrobiłam mu herbatę i tosty. Chciałam go obudzić, ale ktoś z impetem wpadł na drzwi i się wywalił. Przeszedł przez porozrzucane butelki do przedpokoju i zobaczyłam leżącego na podłodze Slasha
- Saul, nic ci nie jest?
- Grhhhhhh... nie.- Pijany chłopak podnóśł na chwile głowe i próbował coś powiedzieć, ale ilośc alkoholu w jego organizmie przesądziła o tym, że nie dał rady wydać z siebie ani jednego złożonego zdania.
Podeszłam do niego, ukucnęłam i przeciągnęłam go na fotel.

Duff w lepszym stanie, obudził się i skierował się do kuchni, aby wyjąć zimnego Jacka Daniela. Wyrwałam mu ze złością butelkę, a on ze smutkiem w oczach popatrzył się na mnie, jakbym zabrała dziecku zabawkę. Chłopak z powrotem położył się na kanapie. Wzięłam zaparzoną herbatę oraz tosty i dałam mu je.
Slash spał w fotelu, a reszty chłopaków jeszcze nie było.
Usiadłam w drugim fotelu i usnęłam.






Minął tydzień. Cały czas mieszkaliśmy u Vicky, niestety na wynajęcie własnego mieszkania dalej nie było nas stać. Dni mijały wyjątkowo monotonnie, nie było żadnych koncertów, a chłopcy spędzali większość dnia przepijając zarobione w różne dziwne sposoby, pieniądze. Mieszkanie Vicky zaczynało powoli przypominać nasz stary hellhouse, co nie do końca ją zadowalało, w przeciwieństwie do Gunsów, którzy idealnie się tu teraz odnajdywali.
Dni mijały, a my ani o krok nie zbliżyliśmy się do zamierzonego celu, którym było wynajęcie jakiegoś lokum. Postanowiłam to zmienić. Zaczęłam przeglądać lokalne gazety w poszukiwaniu jakiejś pracy. Było to trudne, w końcu nawet nie skończyłam liceum. Po wykonaniu 10 telefonów do różnych firm wszędzie słyszałam to samo : "Przykro nam, ale na to stanowisko wymagamy większych kwalifikacji " . Moją ostatnia nadzieją była praca w jakimś obskurnym pubie jako kelnerka. Zadzwoniłam tam i jak sie okazało pracę mogłam zacząć juz od jutra. Co prawda pensja nie była zbyt wysoka ( 4 $ za godzinę ), ale cieszyłam się i z tego. Zastanawiałam się tylko co im powiem jak zauważą moje regularne nieobecności. Cóż,narazie nie musiałam się martwić, bo jutro mieli "świętować imieniny" jakiegoś znajomego. Zawszę znajdą pretekst żeby się naćpać do nieprzytomności, cali oni ...
Spojrzałam na zegar wiszący na ścianie. Dochodziła już 1, a chłopaków dalej nie było. Vicky też gdzieś wyszła, wiec byłam sama. Z braku zajęcia położyłam się na kanapie i wsłuchując się w głuchą ciszę zapadłam w głęboki sen.
Gdy się obudziłam zespół wrócił już do domu. Spali rozwaleni na podłodze wokół kanapy, na której spałam.
Uśmiechnęłam się na widok Slasha, któremu udało się zająć fotel. Rozłożył się na nim, a jako poduszkę użył pustą butelkę po Nighttrain'ie. Właścicielki domu nigdzie nie było. Dziwne, że tak długo nie wracała.
Cicho przeszłam do kuchni i zrobiłam sobie mocną kawę. Zapowidał się wyjątkowo długi dzień. Zegar wskazywał 11.35, co oznaczało, że miałam cały wolny dzień, bo pracę zaczynałam dopiero wieczorem.







Dochodziła już 17, więc postanowiłam powoli wychodzić do swojej nowej pracy. Wiedziałam, gdzie znajduje się pub, kilka razy przechodziłam tamtędy. Miejsce to nie napawało zachwytem, no ale na nic lepszego nie mogłam teraz liczyć.
Wrzuciłam do niewielkiej torby parę rzeczy i ruszyłam do wyjścia. Nie miałam z tym większych problemów, chłopaków nie było, a Vicky była zaabsorbowana jakąś rozmową przez telefon. Wyszłam cicho, niezauważona.
"Pod zrytą banią", bo tak nazywał się pub, znajdował się mniej więcej kilometr od naszego tymczasowego mieszkania. Szłam powoli, rozkoszując się ciepłym, letnim powietrzem i lekkim wiaterkiem, który czochrał moje ciemne loki.
Po krótkim, ale przyjemnym marszu stanęłam przed drzwiami Zrytej Bani . Serce zaczęło mi bić trochę szybciej, miałam jakieś dziwne przeczucia co do tego miejsca. Odetchnęłam głęboko kilka razy i weszłam do środka.
Wewnątrz było tłoczno i duszno. Obleśni, pijani faceci siedzieli przy stolikach popijając różnorodne alkohole. Podeszłam do lady, za którą stał barman i zapytałam o właściciela. Uśmiechnął się do mnie i tylko odwrócił się w stronę wyjścia na zaplecze.
-Ee, szefie. Przyszła ta nowa. - Krzyknął i powrócił do polerowania kieliszka.
Po chwili podszedł do mnie otyły, łysy facet w przykrótkiej, rozcięgniętej koszulce, spod której widać było okropną fałdę tłuszczu. Nie to, żebym dysryminowała ludzi ze względu na wygląd, ale to wyglądało obrzydliwie.
-Witam, jestem Tom Spencer – właściciel tego miejsca. A ty, to zapewne Alexis Brown ?
-Alex Brown – nerwowo poprawiłam go. Nienawidziłam ,gdy ktoś przekręcał moje imię w jakikolwiek sposób.
-Tak, tak... - Powiedział niedbale, lustrując mnie bez krępacji wzrokiem. - Mam w zwyczaju stwawiać moim przyszłym pracownikom dwutygodniowy okres próbny, zanim ich zatrudnię na stałe. Tak samo będzie i w twoim przypadku. Przez kolejne dwa tygodnie będę obserwował twoją pracę, a potem ocenię czy się nadajesz. Twoja praca będzie polegała na zbieraniu zamówień od gości, przekazywaniu ich barmanowi i roznoszeniu klientom. Pracować będziesz od 17.30 do 23.30. Wynagrodzenie przez najbliższe dwa tygodnie będziesz otrzymywać codziennie po skończonym dniu pracy. Z góry uprzedzam, ze nie toleruję spóźnialstwa i niedkoładności. Zgadzasz się na te warunki ? - mówiąc to cały czas bezwstydnie wgapiał się we mnie, co nie było przyjemne.
-Zgadzam się. - powiedziałam po chwili namysłu.
-A więc dobrze, w takim razie poznaj naszego barmana, James'a.
Dopiero teraz dokładnie przyjrzałam się mężczyźnie stojącemu za barem. Był to facet z długimi blond włosami związanymi w niestaranny kucyk. Jego wyrzeźbione ramiona pokrywały liczne tatuaże. Nie wyglądał na więcej niż 25 lat.
-Witaj, jestem James. - wyciągnął w moją stronę dłoń.
-Miło Cię poznać, nazywam się Alex. - mówiąc to uścisnęłam jego dłoń.
Zanim zaczniesz pracę poczekaj to na mnie jeszcze. - Powiedział Spencer i znikł na zapleczu.
-A więc będziemy razem pracować... - barman niezdarnie próbował zacząć rozmowę.
-Tak, na to wygląda. - odpowiedziałam przyglądając się uważnie jego wytatuowanemu ramieniu.
-Fajne tatuaże. - skomentowałam po krótkiej chwili milczenia.
-Oh, dzięki. Dużo dla mnie znaczą, każdy z nich niesie ze sobą jakieś wspomnienie ... - Zaczął opowiadać jednak przerwało mu gwałtowne wejście naszego szefa.
-Proszę, oto twój strój roboczy. - Oznajmił pokazując mi kiczowaty fartuszek z falbankami, rodem z amerykańskiej komedii. Wzięłam do w dwa palce, jakbym się go brzydziła.
-Too...? - Spytałam zniesmaczona.
-Co w tym niezwykłego. Poprostu zakładaj to, albo wypieprzaj z mojego lokalu !- Powiedział widocznie wkurwiony i zniknął na zapleczu.
James wybuchnął szczerym śmiechem, a ja nie chcąc tracić pracy założyłam swój "strój roboczy".

niedziela, 13 maja 2012

rozdział 4 cz1

Witajcie po długiej przerwie w pisaniu :) Wiem że zapewne nie zadowoli was taka krótka część ale po prostu miałyśmy mało czasu na pisanie w najbliższym czasie wynagrodzimy wam to ^.^ Jak zwykle przepraszamy za błędy ;] Tak więc czytajcie komentujcie polecajcie...
***
-Kurwa, Axl obudź się! - Krzyczałam najgłośniej jak mogłam, gardło mnie bolało, a ten dureń na nic nie reagował.
-Błagam, obudź się ! - Przez moje ciało przebiegały najróżniejsze odczucia przez niewypowiedzianą złość i bezradność kończąc na rozpaczy i płaczu.
Nagle Rudzielec poruszył się i zaczął coś mruczeć.
-Axl?
-Czego kurwa?

 Nie odpowiedziałam mu, tylko mocno przytuliłam wylewając w jego umięśnione ramiona łzy. Razem z nimi ulatywały ze mnie wszystkie emocje, których nie mogłam dłużej w sobie dusić.
-Co się, kurwa dzieje ?! - Widząc moje łzy rudzielec nagle oprzytomniał i zdał sobię sprawę, ze nie leży już na podłodze hellhouse.
-To ty mi kurwa wytłumacz, czemu leżałeś na środku pokoju nieprzytomny, a dookoła ciebie leżały butelki po nightrainie  i proszki ?!
-Szukałem Mr. Brownstone i chyba kurwa usnąłem?.
-Szukałeś Brownstone w proszkach przeciw bólowych ?!
- Tak, Izzy zawsze chowa go tam przed nami i myśli, że jesteśmy debilami i nie znajdziemy.- Pół przytomny Axl zaczął się głupio śmiać.
-Wiesz
,, We been dancin' with
Mr. Brownstone
He's been knockin'
He won't leave me alone,,

-I co kurwa  nagle oprzytomniałeś ?! Szkoda, ze dopiero teraz, a nie wtedy kiedy upijałeś się do nieprzytomności. - Mimo, ze Slash nie krzyczał w jego głosie było więcej złości niż w najgłośniejszym krzyku.
Gitarzysta przytulił mnie jeszcze raz po czym usiadł za kierownicą, odpalił silnik i ruszył z powrotem w stronę naszego mieszkania.
Przez całą drogę w samochodzie panowała cisza. Siedziałam na tylnym siedzniu obok Axla, który nie mówiąc nic, prosił mnie samym spojrzeniem, abym nie była na niego zła. Jednak za to co zrobił nie należu mu się natychmiastowe przebaczenie, chciałam aby teraz trochę się wysilił.
Dopiero po powrocie do domu poczułam zmęczenie po nieprzespanej nocy. Spojrzałam na zegarek. Było już po 6 nad ranem ! Nie zważając na głośną rozmowę chłopaków wypytujących Axla i Slasha co się działo, odpłynęłam do krainy snów. 

Nagle ktoś trzasnął dzwiami nie zwracając na mój piękny sen. Powoli docierały do mnie rozmowy. Poznałam głos Axla i jakieś kobiety.
-Vicky wiem, że kurwa dużo dla nas zrobiłaś. Ale w tej chwili nie mamy żadnych pieniedzy wszystko poszło na te pieprzone dema które nic nie są warte.
-Axl nie mów tak! Na najbliższy koncert przyjdą ludzie z wytwórni.
-Ale kurwa do tej pory nie będę miał gdzie mieszkać. - W głosie Axla było słychac co raz więcej złości. Postanowiłam w końcu wstać i zobaczyć co sie dzieje. W rozczochranych włosach i w t-shirtcie Slasha podniosłam się, a oczy kobiety i Axla zwróciły się na mnie.
-Cześć ?! Niepewnie przywitałam się.
oboje popatrzyli się na mnie a następnie na siebie.
-Ok, nie będę wam przeszkadzać. I zamknęłam się w łazience.

-Kim jest ta małolata? Vicky niepewnie spojrzała się na Axla
-Slash ją przygarnął.
-Kolejna dziwka na waszym utrzymaniu?
-Nie, Slash traktuje ją jak młodsza siostrę. Kurwa  wczoraj zobaczyła mnie nieprzytomną i kazała Saulowi zawieść mnie na pogotowie. No dobra dość gadania o bzdurach   wracając do wcześniejszego tematu, możemy u ciebie zamieszkać tak przez kilka dni dopóki nie znajdziemy niczego lepszego?
-Ok ale wiesz że u mnie   nie ma takich luksusów jak tutaj panie Rose. Kobieta zaśmiała się chrapliwym śmiechem.
-Kurwa daj spokój aby był dach nad głową.