niedziela, 30 grudnia 2012

 Uznałam że potrzymam was trochę w niepewności taka niespodzianka na nowy rok XD Przepraszam że tak krótko dzisiaj ale jakoś ostatnio zaczełam zwięźlej pisać, no ale piszę ciąg dalszy. Aha no i przepraszam za błędy i przecinki panna szanowna Ann Rose nie zdążyła sprawdzić  z Pozdrowieniam Nowo Rocznymi aby ten rok był jeszcze bardziej Gunsowy, Kinnn Hudson
****
grudzień1987

Axl Rose
-Zeznania pana Williama Brucea Baileya
-Był pan chłopakiem zaginionej?
-Nie! Kurwa ona była dziwką!
-To dlaczego zaginiona w zostawionym liście napisała że kochała pana a to co zrobiła to było przez to że pan nieodwzajemniał jej uczuc.
-Kurwa to ja ją kochałem a to ona ta dziwka przespała się z innym i po raz kolejny powiem, że nie miałem nic wspólnego z jej zaginięciem. Przez ostatnie miesiące, tygodnie promowaliśmy płyte, a takich kobiet jak ona, które pod oknem krzyczą kocham cie jest ogromna ilość.
-Ale nie zaprzeczy pan, że utwór pod tytułem Sweet Child O'Mine jest o niej.
-Nich pan odpowie!
[cisza]
-Myślisz, że jesteś pieprzoną gwiazdą? Gwiazdą to może sobie zostaniesz w wiezieniu.
-Kurwa o-ona ... juz dobrze powiem, kurwa, wszystko co wiem. Poznałem ją kiedyś w klubie. Przespałem się z nią i coś miedzy nami zaiskrzyło. Zakochałem się bezmyślnie. Napisałem o niej piosenkę, ale teraz tego żałuje, że to o niej i tego, że jest w teledysku. Myslałem, że ona jest inna, myslałem, że ona odwzajemni moje uczucie, ale się myliłem. Miesiąc temu przyszła do mnie i powiedziała, że jest w ciąży, pamietam że przerwałem jej w środku zdania i jak bardzo się cieszyłem, cieszyłem się jak głupi. Ale ona kurwa wtedy mi powiedziała, że to dziecko nie jest moje i że nigdy nie chciałaby aby było moje. Pamietam że wpadłem w furie i uderzyłem ją, a ona mi oddała. Kurwa wtedy wszystko zobaczyła Alex i próbowała nas roddzielić ale Erin nigdy jej nie lubiła więc i ona też dostała. Wtedy wywaliłem ją z mieszkania i więcej jej nie widziałem. A teraz mam w dupie co pan powie bo za godzine mam koncert i kurwa nie mam zamiaru się spóźnić.
 Komendant wyłączył  nagranie.
-Kurwa mówiłem prawdę ja nigdy bym nie mógł zabić człowieka!
-Ale pan ostatni widział zaginioną.
-No i co z tego! Ona zadawała sie z dilerami sprowadzała n-n...-urwałem w pół słowa.
-Próbuje nam pan powiedzieć że przez całe dochodzenie nie mówił to tym!Człowieku to jest ukrywanie faktów za to idzie sie siedzieć!- Słowa dochodziły do mnie w zwolnionym tempie C-co się ze mną dzieje? Kurwa świat znów wiruje, a-ale od 3 dni n-nic nie b-brałem. Nic kurwa nie powinno mi zaszkodzić.
-Jak się nazywał diler?
-Joe, Gruby Joe t-to z nim, kurwa z tym gnojkiem o-ona...- Próbowałem nalac sobie wody ale ręce trzęsły sie coraz bardziej. K-kurwa c-co się ze mną dzieje?
-Jest pan wolny, jesli coś jeszcze sobie pan przypomni...- nie uslyszałem do końca zdania miałem to gdzieś. k-kurwa musze, musze wydostać sie stąd.
    ***
Dotarłem do Whisky a Go Go na scenie grał już zespół brata Gabi. Skierowałem się za kulisy. Kurwa jak ja wyglądam...
-O Axl już jesteś. Alex przytuliła mnie. Na początku nie byłem do niej przekonany ale to ona trzyma nas w kupie kurwa gdyby nie ona...
-Jak ja wyglądam? Usiadłem i zacząlem poprawiać tapir na głowie. M-musiałem się zająć czymś innym a-aby nie myśleć cały czas o tym.
-K-kurwa zaraz wychodzimy- Slash znów pijany próbował wstać ale dopiero kiedy od Alex dostał pare razy w twarz to oprzytomniał.
-A -Axl czekaj znów cie wypytywali o nią?
-Tak kurwa mam tego dość, na razie powiedziałem im że gruby joe jest w to zamieszany, bo to on kurwa o-on podał kobiecie w ciązy narkotyki, kurwa jakim trzeba być skurwysynem żeby coś takiego zrobić!- Wybiegłem na scene.
Mała zaśmiecona scena, może rąk. Ludzie, ludzie, wszędzie ludzie jedno dzikie stado bezwładnych ciał, które skacze. Czekają aż zacznę śpiewać. Czekają na ten moment kiedy to Steven wybije takt pałeczkami. Jest nas pięciu na stado ludzi, t-to jest piękne, mam nad nimi władzę oni będą robili to co będę chciał.
-You Known Where You Are?????- krzyknąłem na zachęte a ludzie jak w transie odpowiedzieli
-You're in the jungle baby You gonna DIE!!!!!!!
To b-było piękne, kurwa kiedyś ludzie olewali to co graliśmy na tej pieprzonej scenie teraz oni żyją tą muzyką.
- ,Wake up! It's time to die!!!!!!! Krzyknąłem a Slash zaczął grać riff Welcome to the jungle.
Coś bbyło nie tak, z nim powtarzał już 3 raz riff to to kurwa nie podobne do niego. Z z nim m-musi być coś nie tak. Ale kurwa co ? 
Tłum wiwatujących ludzi nie dał mi czasu na rozmyślanie  więc zacząłem śpiewać...

***
Alex
-Kurwa coś jest nie tak ze Slashem!- Pociągnęłam Gabi za sobą. Kiedy doszłyśmy do sceny zobaczyłąm bezwładnie spadające na ziemie ciało Slasha. W całym klubie zapadała cisza.
-Kurwa! S-slash!- Wbiegłam na scenę i zaczęłam cucic chłopaka, jego twarz... jego twarz była nienaturalnie blada działo się coś niedobrego...
-N-niech ktoś wezwie karetkę !! Krzyczałam  a-ale z-zemną też coś się działo, to było dziwne uczucie świat... cały świat zaczął się kręcić wszystko wydawało się takie takie odległe...
-Boże Alex co się dzieje? Głos Gabi był... był tak daleko...


sobota, 22 grudnia 2012

9

 Wiem, minął długi czas od ostatniego posta. Bardzo chciałabym was przerosić. Skleiłam parę zdań, które jakby zakończą pewną część w życiu Alex i Gunsów. Wiem, że nie jest to może nic nadzwyczajnego, ale obiecuje wam, że po świętach wynagrodzę wam kilkoma ciekawymi watkami.
Tak więc życzę wam Gunsowych Świąt ^.^

Zostałam sama. W końcu musiałam to zrobić. Wzięłam się za sprzątanie  mieszkania.
-Oni nigdy po sobie nie posprzatają. - Mruczałam pod nosem.
Wielki czarny worek stał przy dziwach pełen butelek po winie i czekał, aż ktoś go wyniesie. Pod warstwą pudełek po pizzach i koszulkach dotarłam do kilku płyt winylowych i gramofonu. Płyty nie były podpisane więc wziełam pierwszą z brzegu i włączyłam. Nagle rozległo się odliczanie Axla i riff Welcome to the Jungle.
Wzięłam się dalej za wyrzucanie śmieci.
Śpiewałam sobie, aby umilić ten czas. Nienawidzę ciszy. Utwór się skończył i zaczął się kolejny.
My heart is full of love for you
I wanna get right next to you
Tego nie kojarzyłam. Piosenka leciała dalej.
She's a cornshucker
A real buttfucker
Gotta wash my dick
After she makes me buttfuck her.


 Po kilku godzinach sprzatania i przesłuchania cześci piosenek, chłopacy wrócili z próby. Nawet nie wiedziałam, która jest godzina, ale wiedziałam, że na nich jest to stanowczo za wcześnie.
-O kurwa jakim cudem znalazłaś gramofon i dema? - Pierwsze słowa Axla, który przekraczając próg mieszkania przy okazji wywalając worek z butelkami rzucił się na winyle.
-Hahahah tak  Znalazłam pod górą butelek, a powiesz mi o kim jest Cornshucker? - Stanęlam nad Axlem i zaczęlam się śmiac.
-No jak wiesz o jakieś dziwce, nie pamietam jak się nazywala, Slash pamietasz? - Rudzielec spytał się naćpanego gitarzysty, który z trudem zataczał się na fotel.
-Effffffff...
-Boże, Saul coś ty zrobił ! - Podbiegłam do chlopaka, który zaraz by rozwalil sobie głowe butelki.
-Kurwa, nie za duzo tego gówna już wciągasz ?
-Dfff... Alex, wiesz jak ja cie kocham, mój yyy... misiaczku.
-Kurwa, teraz nie czas na twoje wyznania. Idz kładź się, nie chcę mieć z Tobą w takim stanie nic wspólnego ! - Trudno było mi wypowiedzieć te słowa, ale kolejna tego typu sytuacja, która przez ostatni czas się powtarzała, zmusiła mnie do tego. Chwilę potem ochłonełam.
-Jak wam idzie? - Spytalam się Duffa.
-Eeeee, może kiedys wydamy tą pieprzoną płytę. - Duff przewracając oczami podszedł do Axla.
Nie było to w stylu Duffa, aby tak tylko odpowiedzieć zawsze gadał jak szalony o płycie.
Slash leżał na podłodze, bo przecież dla niego jest to zbyt trudne, aby jak  cywilizowany człowiek  położyć się na fotelu. Przeszłam obok niego, nie zwracając uwagi na jego pomrukiwania.
-Dlaczego Duff tak się zachowuję?-  Spytałam się Stradlina.
-Dzisiaj mieliśmy niemiłe spotkanie z Vicky. Ta dziwka zajęła nam studio i do tego przyszła z tymi pierdolonymi Poison. Znów wypominali Saulowi, że miał byc ich gitarzystą. Potem Slash się wkurwił i wciągnął potrójną ilość i zapił Danielsem. Ale jak patrzę na to jak oni wyglądają i do tego te ich makijaże to nie wiem, co mu kiedyś  przyszło do głowy. A ta dziwka wypominała Duffowi stare dzieje, lepiej z nim nie rozmawiaj na ten temat, bo chciał roznieść to studio zaraz po tym, jak ochrona wyciągnęła ich siłą z budynku.
-Jeszcze nie zrozumieli po Las Vegas? - Spytałam.
-Nie, i pewnie nie zrozumieją.

      ***
Siedzieliśmy w Rainbow  już dobrą godzinę, a zapowiadała się długa noc. Duffowi wrócił dobry humor po paru piwach, więc byłam szczęśliwa. Slash, po kilku godzinach snu na podłodze, oprzytomniał i powoli wracał do normalnego stanu. Nagle do pubu weszła Gabi i zaczęła się rozglądać. Zaczełam machać.
-Gabi !!!! Moja Gabi, mój anioł. - Izzy z entuzjazmem wstał i przytulił ją z całej siły
-Ale jak to, co ty tutaj robisz ? - Zszokowany widokiem dziewczyny coraz mocniej ją obejmował.
-Nie mogłam bez ciebie tam być. Brakowało mi was. Brakowało mi tych chwil, które razem spędziliśmy.


 Wracaliśmy do hellhouse'u nad ranem. Daleko nie mieliśmy, ale moja głowa była coraz cięższa. Kopaliśmy pustą puszką po Coli. L&A dopiero budziło się dożycia. Szliśmy całą szerokością chodnika, a nasze śmiechy odbijały się echem. Nieraz wracaliśmy nad ranem z klubu, ale dzisiaj było wyjątkowo. Izzy w końcu przestał rozglądać się za dziwkami, a Slash zrobił dla mnie wyjątek i był trzeźwy. Zamiast iśc z resztą skręciliśmy w ulice, która prowadziła do parku.
-Pamiętasz, jak się tutaj pierwszy raz spotkaliśmy ? - Slash spytał się.
-Oczywiście, dzięki czemu zaczęłam od nowa zycie. - Slash Objął mnie mocniej.
Nagle jakaś kobieta do nas podbiegła. Zdziwiłam się, że o tak wczesnej godzinie będzie ktoś chodził po parku.
-ALEX! - Kobieta nadal biegła i wykrzykiwała moje imię.
-S-Slash t-to m-moja m-matka. B-boże ale co ona tutaj robi?! Kurwa, proszę cię, chodźmy stąd.


 


środa, 29 sierpnia 2012

Rozdział 8


W rekordowym tempie dodana kolejny rozdział :D Więc czytajcie komentujcie polecajcie i co tam jeszcze Wam do głowy przyjdzie 

*******

 

 

W samochodzie było pełno pustych butelek, a na jego podłodze można było zobaczyć liczne plamy po wylanym winie. Pijany Axl mruczał coś pod nosem, a Slash siedział obok mnie.
-Slash, martwię się ...
Ale czym ? - Spytał zaniepokojony.
- No, popatrz na nich. - Wskazałam na resztę zespołu. Ledwo trzymają się na nogach ! Saul, wy macie zagrać koncert !
-Kochanie, wszystko będzie w porządku, nie ...
-Kurwa,  Slash, nic nie będzie w porządku ! Wy nie dacie rady niczego zrobić w takim stanie
Zszokowany moim wywodem Slash, niemo wpatrywał się we mnie. Nie miałam zamiaru czekać, aż do jego otumanionej alkoholem mózgu dotrze to co powiedziałam. Przedarłam się przez wszechobecne butelki, podeszłam do Axla i pewnie wymierzyłam mu w policzek. Mocno.
-Co ty, do kurwy, robisz ?! - Wrzasnął wkurzony chłopak.
-To ja się pytam, co wy robicie ! Zaraz macie zagrać koncert, a wy się tu, kurwa, upijacie i ledwo trzymacie na nogach ! Axl, prosiłeś o pomoc, ale jeżeli będziesz psuć wszystko, co ja próbuję zrobić, to, kurwa, nie licz na mnie !
Rudzielca jednak nic nie ruszało. Ilość alkoholu, którą wypił cały czas działała bardzo skutecznie.
-Alex, kurwa, nie...
-Axl, czy ty naprawdę nic nie rozumiesz ?! - Wpatrywałam się chłopakowi w oczy, miałam nadzieję, że zobaczy w nich moją bezsilność, którą czułam w tej chwili.
-Kurwa, odpuść sobie dziewczyno. - Odpowiedział całą moją nadzieję i upił spory łyk wina z trzymanej w ręku butelki.
Złość całkowicie mnie opanowała. Zamachnęłam się i znów walnęłam rudego w policzek. Tak samo mocno. Z tą różnicą, że tym razem wymierzyłam w drugi policzek. Nie czekając na jego reakcje, odeszłam na drugi koniec dużego vana i usiadłam na poplamionej podłodze. Kiedy go wynajmowałam był czysty ale oni niczego nie potrafią uszanować. Widziałam tylko, jak Slash dyskutuje z Axlem. Miałam ich już serdecznie dość i postanowiłam, że już nie będę im niczego tłumaczyć. Jak zrujnują ten koncert to może zrozumieją co próbowałam im powiedzieć.
Popatrzyłam na chłopaków, którzy teraz już wszyscy razem rozmawiali o czymś zawzięcie, o ile można to nazwać rozmową. Nie interesowało mnie o co tak się kłócą, byłam zbyt zmęczona, żeby ich słuchać. I siedziałam tak do końca podróży, ignorowana przez chłopaków, którym po niedługim czasie znudziła się dyskusja i znów zaczęli chlać Nightraina. Wiedziałam, że ich głowy są odporne na duże ilości alkoholu, ale mimo to moje resztki nadziei na udany koncert rozwiały się jak dym papierosowy, który wydobywał się właśnie z ust Izzy'ego.

*

Wszystko było już gotowe. Przed sceną stali fani niecierpliwie czekając na wyjście rockmenów. Chłopcy, lekko mówiąc, nie byli w idealnym stanie, co raczej nie ucieszyło organizatora koncertu. Slash dwa razy za sceną zwymiotował resztki Nightraina i pizzy, ale jakoś teraz utrzymywał się z gitarą na nogach.
-Powodzenia ! - Krzyknęłam z raczej niewielkim przekonaniem, kiedy wychodzili na scenę. 

Odetchnęłam z ulga słysząc krzyk radosnego tłumu ludzi sprzed sceny. Lecz uczucie szybko mnie opuściło, a dokładniej w momencie, w którym jakaś tajemnicza postać zaczęła miarowym krokiem iść w moim kierunku.
-Witaj Alex. - Powiedziała postać, której twarz byłą jeszcze ukryta w mroku. Jednak głos był jakoś dziwnie znajomy.
-Kim jesteś ?! I, kurwa skąd znasz moje imię ?!
Postać nie odpowiedziała, tylko powolnym krokiem wyszła z osłony ciemności. I wtedy ujrzałam jego twarz. Twarz gitarzysty Poison. Teraz już dokładnie wiedziałam skąd go kojarzyłam..
-Kurwa co ty tu robisz ?!
Jak to, nie widzisz mojej plakietki ? Jestem reporterem i przyszedłem tutaj zobaczyć sobie koncert. - Mówiąc to zamachnął mi przed oczami zawieszoną na szyi plakietą z fałszywym nazwiskiem.
-Jeżeli odważysz się zepsuć cokolwiek, to możesz byc pewny, że osobiście złamię ci nos, a moi znajomi – Wskazłam ręką na scenę. - bardzo chętnie połamią ci także inne części ciała.
-Widzę, że Slash znalazł sobie wyjątkowo walczną dziwkę, Vicky mówiła prawdę.
-Obiecuję ci, że pożałujesz jeszcze tych słów ! - wrzasnęłam chyba zbyt głośno, i z całej siły walnęłam go pięścią w nos. Natychmiast pociekła mu krew.
-Ty suko, złamałaś mi nos ! - Krzyknął i zamachnął się ręką chcąc mnie uderzyć, jednak w ostatniej chwili został powstrzymany przez Axla, który najwidoczniej zobaczył całą sytuację.
-Ty pieprzony skurwysynu ! - Wrzasnął rudzielec, po czym zaczął okładać  C.C. DeVille pięściami. Chociaż wiedziałam że alkohol uderzył mu do głowy pozwoliłam mu dokończyć z gitarzystą.                                       -A swojego przyjaciela Breta z tą dziwką Vicky przyprowadziłeś? Syknął Rudzielec.                                        Reszta zespołu także przerwała utwór i podbiegła do nas.W końcu wszyscy walczyli z gitarzystą, który już teraz nie miał możliwości obrony. Walka nie trwała jednak długo, gdyż po chwili przyszedł organizator koncertu zaniepokojony nieplanowaną przerwą.
-O  kurwa- Powiedział na widok kłębowiska walczących ciał. - Przestańcie natychmiast ! - Ale i tak nikt nie zwrócił na niego uwagi. - Ochrona ! - Na to hasło przybiegło czterech potężnych, wysokich, tępo wygladających facetów, którzy gdy tylko zobaczyli walczących, od razu pokapowali się, co mają zrobić. I dopiero oni jakoś zdołali rozdzielić bijących. Jeden z ochroniarzy odciągnął od Gunsów faceta.
-Spieprzaj  stąd póki oni Cię jeszcze nie zabili. - Powiedział, po czym niemalże rzucił posiniaczonym i krwawiącym Gitarzysta, który pobiegł do wyjścia.
-Co to, kurwa, miało być ?! - Spytał nerwowo Charlie – organizator.
-Ten dupek chciał coś od Alex ! - Odpowiedział mu Axl.
-Zresztą nieważne, pogaduszki później, teraz wracajcie na scenę, bo w przeciwnym razie bedę musiał przemyśleć sprawę waszego wynagrodzenia.
-W dupie to mam ! W dupie mam twoje pieprzone wynagrodzenie ! - Wydarł się rudzielec.
-Axl, proszę wyjaśnimy to potem, na razie doprowadźcie ten koncert do końca.
-Kurwa, Alex to nie może tak być !
-Proszę Cię, wyjdź na tą pieprzoną scenę i skończ ten koncert ! - Wrzasnęłam dając upust emocjom.
-Slash – zwróciłam się tym razem spokojniej do gitarzysty. - Zrobicie co chcecie, ale pamiętaj, że nie mam zamiaru być z człowiekiem, który na własne życzenie, rujnuje wszystko co osiągnął i całą swoją przyszłość. - Po czym poszłam szybkim krokiem do garderoby czując, że wszystko co juz udało mi sie dziś osiągnąć i tak pójdzie na marne. Ledwo co zdążyłam usiąść na miękkim dywanie leżącym w garderobie i wziąć do ręki w połowie pełną butelkę Jacka Daniels'a usłyszałam dochodzący ze sceny, dźwięk gitary. Szybko wstałam rzucając na podłogę butelkę, z której powoli wylewała się brązowa ciecz. Weszłam na zaplecze, gdzie stał cały zespół, równie zdziwiony jak ja. Cały zespół, z wyjątkiem Slasha, który stał samotnie na scenie i grał na gitarze kolejny z planowanym do zagrania utworów.

-Kurwa, dlaczego nie wrócicie na tą scenę ? - Po raz kolejny wrzasnęłam, a nogi lekko mi się ugięły.
-Chcemy z tobą porozmawiać.                                                                                                                    - -Póki  nie skończycie grać. Nie będę z  wami rozmawiać. Kurwa ci ludzie zapłacili żeby was zobaczyć. Niektórzy  was nie znają, a wy psujecie swoją reputacje. A zapewne jutro nie będziecie pamiętali co zrobiliście. Ostatnie słowa wypowiedziałam z wielką trudnością i osunęłam się na dywan.                                        -Kurwa , Alex co Ci jest?- Izzy podbiegł do mnie i przykucnął.-Kurwa, zostawcie mnie i wyjdzcie na tą pieprzoną scenę. Cicho powiedziałam. – Dobrze już idziemy.- I nad wyraz posłusznie wszyscy wrócili na scenę i zaczęli grać Sweet Child O’Mine.

Leżałam tak na dywanie z zamkniętymi oczami a moje wszystkie mięśnie cieszyły się z chwili odpoczynku. Naglę ktoś wszedł do garderoby. Otworzyłam szybko oczy i podniosłam się. Zobaczyłam dziewczynę, która lekko wystraszona moim wyglądem podeszła                                                                                           -Kim jestes? Spytała się                                                                                                                             -To może ty mi raczej powiesz kim jesteś i co robisz w garderobie chłopaków ?Nie wyglądasz ja te wszystkie tępe  dziewczyny które namiętnie ich odwiedzają                                                                                  -Jestem Gabi, Izzy poprosił mnie abym poszła do garderoby, panikował, że  jakaś Alex mdleje ...                      -Ja jestem Alex i raczej nie mdleje jak to Stradlin opisał, ale nie martw się oni zawsze panikują, jak chcę chwilę odpocząć od nich..- podeszłam i podałam jej rękę.- Skąd znasz Izzyego? Zaciekawiona spytałam sie. -Poznaliśmy się w dziwny sposób. Siedział na ulicy i zatapiał smutki w tanim winie, i wspominał o pustce jaką ma w sercu, a ja przysiadłam się i tak jakoś... - Nie dokończyła a do pomieszczenia wszedł Axl.                        -Kurwa, nie śpiewam mam tych skurwysynów w dupie. - Podenerwowany pijany rudzielec trzasnął drzwiami i rzucił  się na butelkę Danielsa. 

Gabi lekko wystraszona popatrzyła się na mnie. Podeszłam do Axla i wyrwałam mu butelkę. 

-Kurwa, nie będziesz pił! A teraz łaskawie wytłumaczysz mi o co chodzi! Czy ty wiesz kto jest na widowni?

-Kurwa jakiś dupek rzucił we mnie butelką i, kurwa, ja nie będę śpiewał w takich warunkach. Oburzony z siłą wyrwał mi butelkę, aż zatoczyłam się do tyłu.                                                                                                 - I ty nie rozumiesz dlaczego mi tak zależało na tym koncercie, tak? Kurwa tam są ludzie z wytwórni rozumiesz? Chcieli podpisać z wami kontrakt a wy, kurwa, robicie problemy z byle czego. W tej chwili idziesz na tą pieprzoną scenę i kończysz ten zasrany koncert, i mam dosyć twoich humorków. 

Nawet totalnie zalany Axl wiedział że w tej chwili nie warto dyskutowaći bez żadnych bełkotań wyszedł na scenę. Wyszłam z garderoby za nim, stanęłam z brzegu i przyglądałam się jak chłopak przekręcał  pokrętła w wzmacniaczach.                 

-You know where you are? Słowa wypowiedziane przez Axla, z siłą odepchnęły ludzi z pierwszych rzędów do tyłu, a pierwsze takty utworu słychać było na ulicy. Przyglądałam się jak rudzielec z tapirem na głowie biega jak szalony po scenie, a Slash jak zwykle nieobecny grał swoje solówki. Był to ostatni  utwór, a publiczność domagała się więcej.

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Rozdział 7

 Długo wyczekiwany rozdział. Jeszcze dzisiaj dodamy kolejny. Więc czytajcie komentujcie i polecajcie, a i hejtować też możecie :D
*********


-Duff mógłbyś ... - Wysoki blondyn szybko podszedł i zabrał kolejną część nagłośnienia, które wynosiliśmy z The Roxy.
-Alex, kur.wa jakim cudem ty nosisz takie ciężkie rzeczy? Chłopak jęknął i skierował się w stronę starego, czarnego VAN'a.
-Popcorn...?
-Tak Alex już wszystko mam. - Steven z Hollywoodzkim uśmiechem na twarzy wszedł do samochodu.
Ktoś podszedł do mnie od tyłu i podniósł mnie.
-Ey ... - Krzyknęłam.
-Kochanie spokojnie. - Slash z lekkością postawił mnie na ziemi.
-Co ty na to abyś została naszym nowym menagerem? Wiesz na okres tej pieprzonej trasy.
-A Vicky ?
Nagle Axl wyłonił się z The Roxy i mi przerwał
-Ta pie.rdolona su.ka wyjechała w trasę z Poison. I, kurwa, zostawiła to mieszkanie z zadłużeniem. I, kurwa, myśli sobie, że jak załatwiła nam nagranie demo to, kurwa, nagraliśmy płytę
-Ale Axl chciałabym Ci przypomnieć, że ja mam 19 lat! - Chociaż Vicky nie lubiła mnie, wspominała kilka razy, że jedzie z Poison mówiła chłopkom milion razy, ale co dotrze do zalanego człowieka ?
-Kurwa, nie pieprz  tylko pomóż nam ! Chłopak próbując ukryć swoje podenerwowanie wszedł jeszcze do The Roxy i zabrał na drogę zgrzewkę Nightraina i 5 butelek Danielsa. Otworzył tanie wino i upił porządnego łyka.
-Kochany, ale jeżeli chcesz abym wam pomogła to wytrzymaj do pierwszego koncertu bez tego.
Wyrwałam mu otwartą butelkę i rozwaliłam o chodnik.
Axl popatrzył się na mnie jak na wariatkę, a ja wsiadłam na tylne siedzenie w vanie obok Izzyego.
-Alex, czy ty naprawdę rozbiłaś włąśnie butelkę z tym gównem, które Axl pił ? - Gitarzysta ze zdziwieniem i niedowierzaniem cicho spytał się.
-Tak. - Krótko odpowiedziałam i otworzyłam jakieś kolorowe pisemko.

Kilka godzin później wszyscy razem z Axlem zapomnieli o incydencie pod klubem, a po podłodze walały się butelki po Danielsie i Nightrainie pety i mniej zidentyfikowane przedmioty.
Izzy z papierosem zawzięcie pisał coś na pudełku po pizzy. Po chwili przestał i rzucił do tyłu, schylił się po kolejny i znów coś bazgrał.
Znów trzymałam w reku to gówno - Nightrain'a które wręczył mi Axl w ramach przeprosin.
-Jim daleko jeszcze ? - Kierowca ze złością się na mnie popatrzył i nie odpowiedział.

Wstałam i chciałam przejść na siedzenie z przodu, ale nagle ktoś złapał mnie za biodra i przeciągnął do tyłu.
-Saul! - Krzyknęłam, ale wylądowałam nogami na Duffie, który wylał swój zacny trunek.
-Och, wybacz kochanie chciałaś mi uciec. - Zarechotał i mocniej mnie objął.
Uwielbiam ten jego zapach tytoniu pomieszanego z alkoholem. Jest w tym coś naprawdę przyciągającego.
Duff popatrzył się z żalem na mnie i na podłogę.
-Duffy przepraszam. - Wydostałam się z objęć Slasha i podałam farbowanemu basiście swoją butelkę tego zacnego trunku.
-Wybaczysz mi? - Duff tylko roześmiał się i oddał mi moją butelke
-Oj, Alex mówiłem ci jak ja Cie lubię ? - I wyciągnął spod fotela kolejną, otworzył ją i wrócił do poprzedniego zajęcia.
Slash znów przyciągnął mnie do siebie i łagodnie muskał ustami moje usta.
-Ej, idzcie gdzie indziej z tymi waszymi czułościami. - Axl zarechotał i upił kolejny łyk Danielsa.
-A Ciebie to, kurwa, co interesuje? Mi nie przeszkadza jak ty prowadzasz się z Erin, a za jej plecami z dziwkami. - Gitarzysta z oburzeniem syknął na chłopaka.
-Zapomniałeś dodać, że ty też korzystasz z ich usług.
-Ja... ja myślałam, że ty... że przestałeś się z nimi prowadzać.
-Kurwa, Alex Ja... - Chłopak zaczął zdanie, a ja mu przerwałam.
-Nie kończ już. Nie przeszkadzało mi to, że chodzisz cały czas pijany albo naćpany, albo naćpany i pijany! Sama nie wiem, co ja w tobie widziałam, gdyby nie to co zrobiłeś dla mnie 3 miesiące temu byłbyś dla mnie zwykłym alkoholikiem i ćpunem, ale ja myślałam, że dzięki mnie zmienisz się chociaż trochę na lepsze nie chcę, kurwa, aby któryś z was skończył jak Hendrix, albo Joplin. Już raz uratowałam Duffa może nie była wasza wina tylko Vicky...- Axl mi przerwał.
-Kurwa, nie wymawiaj tego imienia. - Syknął.
-Kurwa. będę i nie przerywaj mi ! - Krzyknęłam i ostatkiem sił dokończyłam.- Jeżeli bardziej ci zależy na dziwkach i narkotykach proszę bardzo.- Skończyłam i przesiadłam się do Stevena.
W busie zapanowała grobowa cisza. Nawet Jim powstrzymał się od swoich komentarzy na nasz temat.
Steven podpalił swoje niezidentyfikowane zioło, ale zanim sam skorzystał wyrwałam mu i zaciągnęłam się kilka razy. Oparłam się o jego ramię, a on mnie przytulił. Chciało mi się płakać, ale powstrzymałam się nie mogłam okazać tego, że on mnie skrzywdził, oni wszyscy mnie krzywdzą. Chciałam im pomóc, chciałam… aby nagrali tą pieprzoną płytę
Slash patrzył się na mnie cały czas, a spod jego ciemnych loków można było dostrzec żal w oczach, jednak nie mogłam już mu uwierzyć w to, że coś do mnie czuje.

Jak mogłem taką idealną chwilę spieprzyć
Jak Axl mógł mi zrobić. Jest dla mnie jak brat, a spieprzył całą sprawę.
Ona jest moim światem żyję tylko dla niej i dla gitary. Co z tego, że ma 19 lat, ona jedyna obdarzała mnie uczuciem, jakiego nigdy nie odczułem od innej kobiety. Samo to, że nie przeszkadzały jej narkotyki i alkohol … Jim przerwał moje przemyślenia.


-Dobra, kurwa, dojechaliśmy zabierajcie graty i wypad. - Syknął Jim.
Otworzyłam drzwi wyszłam, a blask latarni oświecał wąską uliczkę z obskurnym hotelem.
Jim otworzył bagażnik.
-Wypakujcie i wypad. - Wymawiając te słowa przez czysty przypadek popchnął mnie na środek ulicy.
Nie mogłam się podnieść.
Duff złapał za koszule faceta i przywarł go do samochodu.
-Jakim kurwa  prawem popychasz Alex ? - Syknął Izzy.
-Chcesz ty pieprzony idioto żebym ja Cię popchnął? Duff jeszcze mocniej potrząsł Jimem.
-Kurwa, zostawcie mnie w spokoju, ja nic nie zrobiłem. - Zdezorientowany facet patrzył się na chłopaków ze strachem w oczach.
-Jak kur.wa nic nie zrobiłeś ? - Izzy po raz kolejny się spytał się.
-Co się dzieje ? - Slash wyszedł z busu i spytał się Duffa.
-Ten pieprzony idiota popchnął Alex.
Spokój kudłatego gitarzysty przerodził się w niesłychany gniew.
-Kur.wa popychać, to ty możesz dziwki, a nie Alex. - Rzucił się na niego z pięściami, a chłopcy ledwo go przytrzymali, aby nie zrobił krzywdy Jim'owi.
-Kurwa należy ci się. - Slash wyrwał się Duffowi i z całej siły uderzył Jima w twarz.
Kiedy skończył z facetem podszedł do mnie i przykucnął.
-Ja chciałem cię przeprosić za dziwki i narkotyki. Uwierz mi w ciężkich chwilach utrzymuję się przy życiu dzięki tobie i gitarze. Gdyby nie ty stoczyłbym się.
-Ja nie wiedziałam… przepraszam Cię na prawdę ja tylko się o was martwię, nie chce żebyście skończyli jak inni.
-Czyli nie gniewasz się na mnie. - Saul popatrzył się na mnie oczami bezbronnego dziecka.
-Nie. - Uśmiechnęłam się
-To chodź. - Chłopak uniósł mnie z lekkością i skierowaliśmy się w stronę hotelu.
- Wygląda gorzej niż hellhause. - Szepnęłam.
-Masz racje, ale to nam załatwiła Vicky mówiąc, że tylko to dało się załatwić. - Chłopak spokojnie odpowiedział.
Weszliśmy do środka. Przywitał nas starszy pan z cygarem w ręce.
-Dobry wieczór. Co was sprowadza o tak późnej porze?
Rozejrzałam się po pomieszczeniu, które wyglądało lepiej niż budynek. Na ścianach wisiały stare obrazy, w kominku palił się ogień, chociaż był dopiero wrzesień. Przy wejściu stały dwa duże fotele i regał, na którym stały stare zdjęcia.
-Mieliśmy tutaj rezerwaje na Vicky Hamilton. - Imię i nazwisko chłopak dosłownie wysyczał.
-Zaraz sprawdzę. Starszy pan zniknął w drugim pokoju, a Slash pomógł mi usiąść w fotelu.
Facet wrócił z zeszytem.
-Niestety żadnej rezerwacji na to nazwisko nie mam. - Popatrzył się na nas
-A na Guns N’Roses? - Slash ponownie się spytał.
-Niestety, też nie.
-Może pan na chwile poczekać?
-Oczywiście.
Chłopak wybiegł z budynku na ulice.

-Axl kurvva choć mamy problem z rezerwacją. Podenerwowany chłopak krzyknął na rudzielca, który był już całkowicie zalany.
-Kurwa jak mogłeś jeszcze pić. - Potrząsnął nim i zwrócił się do Duffa..
-Duff, choć pomóż mi. - Zaciągnął farbowanego basiste do hotelu.
-Jedynie ty nie jesteś zalany albo naćpany.
Duff, aby wejść do środka musiał się schylić.
-Dobry wieczór panu. - Jak na Duffa bardzo grzecznie się odezwał. Kiedy wypowiedział te słowa w pomieszczeniu poczułam zapach alkoholu.
-Dobry dobry. - Starszy pan coraz bardziej podejrzliwie patrzył się na nasza trójkę.
-Bo widzi pan mieliśmy tutaj zrobioną rezerwację przez naszą byłą menedżerkę.
Vicky Hamilton. - Ponownie odezwał się basista.
-Niestety, nikogo takiego nie mam zapisanego w zeszycie. - Facet nadal upierał się przy swoim.
-A czy tydzień temu dzwoniła do pana kobieta która nazywała się Vicky? - Duff grzecznie się spytał.
-Niestety, chyba nikt o tym imieniu nie dzwonił.
-Kurwa. - Duff przeklnął pod nosem.
-No dobrze, w takim razie ma pan może jakiś wolny pokój?
-Powinien się znaleźć jakiś, a ile was jest ? Trzy osoby?
-Nie, jest sześć osób.
-Niestety mam tylko jeden pokój 4 osobowy.
-Duff zatoczył się w stronę faceta, który automatycznie się odsunął.
-Dobra bierzemy.


Leżałam na łóżku w wielkim, dziwnym pokoju. Na ścianach była położona tapeta w dziwne wzorki, a dwa wielkie łoża małżeńskie były okryte okropną narzutą. Zostałam sama ze Slashem, reszta chłopaków dziwnym trafem gdzieś się podziała.
-Alex wiesz... jeszcze raz chciałbym cię przeprosić
-Daj spokój zapomnijmy o tym. - Cicho odpowiedziałam, a słowa zamieniły się w pocałunek.


Usiadłem na krawęzniku i z zaciekawieniem przyglądałem się jak Axl,  Steven i Duff, zupełnie zalani, próbowali wyrwać jakieś dziwki. Ich czułe słówka, które ledwo bełkotali podziałały i zaraz poszli gdzieś dalej.
Rozkoszowałem się ciszą, jaka zastała na ulicy. Próbowałem zatopić wszystkie smutki w ostatnich łykach Nightrain'a, ale zamiast zniknąć powiększały moją pustkę w sercu. Zazdrościłem Slashowi Alex, on nie zdaje sobie sprawy, jakie szczęście mu się trafiło. Moje rozmyślenia przerwała jakaś osoba. W świetle latarni zobaczyłem, że jest to dziewczyna o długich brązowo kasztanowych włosach, w koszulce z trasy The Rolling Stones. Myślałem, że ominie mnie, a ona niespodziewanie usiadła obok mnie.
-Hej, nic Ci nie jest ? - Nieznajoma bez wachania spytała się.
-Hej, nic... - Westchnąłem
-Złamane serce?
-Po części. - Ze smutkiem wypisanym na twarzy popatrzyłem się na dziewczynę. Jej długie włosy opadały falami na ramiona, a ciemne oczy wpatrywały się we mnie.
-Ech, ja podobnie. - Westchnęła
-Przepraszam, że tak ci przeszkodziłam jestem głupia, obcą osobę zagadywać w nocy. - Chciała już wstać kiedy...
-Czekaj nie idź. - Nie kontrolowałem się, wydarło się to z mojego gardła wbrew wszystkiemu.
-Jestem Izzy.
-Miło mi. - Na twarzy dziewczyny w końcu pojawił się nieśmiały uśmiech.
-Jestem Gabi.

sobota, 21 lipca 2012

Witajcie ponownie, wybaczcie za to, że tak długo nie pisałyśmy, ale w najbliższych dniach wam to wynagrodzimy. Mamy nadzieje że wam się spodoba. I jak zwykle czytajcie komentujcie i co tam jeszcze chcecie ;) 


***



Po incydencie z pracą w pubie, chłopcy zaczęli bardziej pilnować dokąd i z kim chodzę. Slash, który do tej pory wyrzucał sobie, ze to wszystko jego wina mnie odstępował mnie na krok. Często nawet rezygnował z imprez z chłopakami, żeby zostać ze mną w domu, kiedy ja nie miałam ochoty iść. Dni mijały spokojnie, można by powiedzieć, ze nawet zbyt spokojnie.
-Slash, to jak idziesz ? - Spytał Izzy, zbierając się do wyjścia do Rainbow razem z resztą mieszkańców domu.
Kudłaty gitarzysta spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, oczywiście ie miał zamiaru iść gdziekolwiek beze mnie.
-Jakoś nie mam ochoty, ale jak chcesz to możesz iść, przecież nic nie stanie się jak posiedzę trochę sama.
-A mi nic nie stanie się jak nie pójdę. Wolę zostać z tobą... - mówiąc to objął mnie od tyłu i zaczął delikatnie kołysać.
-Dobra, dobra to my spadamy – Powiedział Steven uśmiechając się na nasz widok. Zostaliśmy sami.
-Chcesz ? - spytał chłopak wyciągając w moją stronę papierosa.
-Ehe.
Z zapalonymi papierosami usiedliśmy w ciszy na podłodze. Oparłam głowę na ramieniu Saul'a, a on zaczął bawić się moimi włosami.
-Poczekaj chwilkę – Powiedział wychodząc z tajemniczym uśmiechem na ustach. Po chwili wrócił, niosąc swojego Les Paul'a. Usiadł, zaczął grac i nucić "I looked at you" Doorsów.
Po tym utworze, zagrał następny i jeszcze następny, a potem kolejny. W między czasie wyciągnęliśmy z lodówki schłodzone piwo. I tak minęły ponad 2 godziny, słodkiego lenistwa, które zostało przerwane donośnym pukaniem do drzwi.
-Niech sobie puka... - Mruknął Slash delikatnie całując mnie po szyi.
-Ale może lepiej otwórz, może to... - I nagle z hukiem otworzyły się drzwi. Stała w nich wysoka blondynka, o nienagannej figurze. Na jej twarzy malowała się niewypowiedziana złość.
-Witaj kochanie. - Niemalże syknęła na Saul'a, który stał w bezruchu sparaliżowany zdziwieniem. Nagle chłopak trochę oprzytomniał.
-Skąd wiesz gdzie mieszkam ?! I co ty, kurwa, ode mnie chcesz ?! - Krzyknął na nią.
-Jak to czego chcę ? - mówiąc to zbliżała się do gitarzysty. - Chcę tego, co i obiecywałeś, tego wszystkiego o czym mi mówiłeś, jeszcze 3 miesiące temu. Pamiętasz ?
-Wariatka, pieprzona wariatka ! - Slash ruszył na nią, popychając w stronę drzwi – Jesteś dla mnie nikim ! Zresztą zawsze byłaś. Wszystko co mówiłem, to tylko dlatego, żeby Cię przelecieć !
Dziewczyna stała przez chwilę wpatrując się w niego z nienawiścią – Jeszcze się zemszczę. - Powiedziała z istną furią widoczną na idealnej twarzy i wyszła szybkim krokiem, postukując wysokimi szpilkami i głośno zatrzasnęła drzwi.
Nie mogłam wydusić z siebie słowa, po prostu nie wiedziałam co mam powiedzieć.
-Alex... Wiesz, co robiłem zanim Cię poznałem, jaki tryb życia prowadziłem...
-Wiem... Ale, Slash, co ona chciała od Ciebie... ?
T-o wariatka... Alex proszę... ja nie chcę, żeby to coś zmieniło między nami, Alex to wszystko to przeszłość, to wszystko się przecież zmieniło... - Urwał, bo nagle do domu wpadli pijani imprezowicze.
I- co, miałeś gości ? - Zalany rudzielec opadł na kanapę.
-Ty skurwielu ! To ty podałeś tej dziwce jebanej nasz adres ! - Rozwścieczony Saul rzucił się na Rose'a.
-Twoja znajoma pytała o adres to... - Axl przerwał widząc, że Slash wybiega z mieszkania.
Nie wiedziałam już co robić. Natłok myśli zaatakował moją głowę. Wszyscy wpatrywali się we mnie pustym wzrokiem. W końcu pobiegłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżku, mając dość wszystkiego.
Wybiegłem z mieszkania.
Było tak idealnie, tak pięknie jak nie było już dawno, a ta kurwa wszystko spieprzyła ! Chcąc zapomnieć o wszystkim, poszedłem do domu z zamiarem przyniesienia Nigtraina.
Otworzyłem drzwi wejściowe, lecz zanim przekroczyłem próg domu, zamarłem.
Na ziemi leżała nieprzytomna Alex, a obok niej 2 puste butelki Danielsa. Schyleni nad nią chłopcy próbowali ocucić ją, niestety bezskutecznie.
Podszedłem do leżącej dziewczyny. Jako jedyny trzeźwo myślący wziąłem nieprzytomną na ręce i delikatnie ułożyłem na łóżku. Z oczu mimowolnie kapały mi łzy. Chwyciłem telefon i drżącą ręką zacząłem wybierać numer pogotowia, kiedy Alex powoli zaczęła otwierać oczy. Rzuciłem słuchawkę i uklęknąłem obok budzącej się dziewczyny. Chwyciłem ją za rękę .
-S-Slash... - Powiedziała nagle słabym głosem. - Przepraszam...
Z oczu teraz niemalże strumieniami spływały mi słone łzy.
-Alex, to ja przepraszam ! Błagam Cię wybacz mi ! - Czułem się, jakby całe mój świat runął... I to wyłącznie z mojej winy.
-Kocham Cię. - Powiedziała jeszcze słabszym głosem po czym ponownie zamknęła oczy.
-Też Cię kocham. - Odpowiedziałem mimo, że dziewczyna już tego nie słyszała. Cały czas trzymając jej dłoń klęczałem przy jej łóżku. - Już nigdy Cię nie opuszczę.
-A wy, kurwa, nie mogliście jej powstrzymać ?! Nie mogliście zabronić jej upić się, nie dać doprowadzić do takiego stanu ?!
Axl ze złością podszedł do mnie. - Czy ty myślisz, że pozwolilibyśmy jej na coś takiego ?! Myślisz, że jesteśmy aż takimi skurwysynami ?! - Wykrzyczał mi prosto w twarz.
-No jakimś, kurwa, jebanym cudem jednak jej na to pozwoliliście !
Rudzielec nie odpowiedział i wycofał się bez słowa.
Wpatrywałem się w nieruchomą twarz, wciąż nieprzytomnej Alex. Mocniej ścisnąłem jej dłoń i w milczeni czekałem, aż dziewczyna oprzytomnieje.


I znów obudziłam się z bólem głowy.
-Kurwa. - Jęknęłam a Izzy tylko zaczął się śmiać.
-I co się śmiejesz idioto ?
-Ej, kochanie spokojnie, pamiętasz, że dzisiaj... - Przerwałam Stradlinowi i pobiegłam do kuchni.
-Słońce, spokojnie nikt nie wyjedzie bez ciebie. Widzę kac ogarną naszą małą Alex. - Popatrzyłam się na Izzyego ze złością i powolnym krokiem, dotarłam do łazienki.
-Długo tam jeszcze? - Bezsilnie waliłam w drzwi pięścią i próbowałam przekrzyczeć szum wody jak i też, czyjś śpiew.
-Axl, mógłbyś śpiewać gdzie indziej ?!

Upadłam bezwładnie na podłogę, a ból głowy jak by rozsadzał moją czaszkę.
-Axl proszę... - Jęknęłam, a drzwi w końcu się otworzyły.
-No kochana, twój wczorajszy incydent nawet mną wstrząsnął. Kochanie 2 butelki Danielsa na twoją małą wątrobę to za dużo jak na początek.
Rudzielec podał mi rękę. Wstałam i zamknęłam się w toalecie.

Ktoś zapukał
-Ej, dajcie mi chociaż chwile spokoju. - Krzyknęłam i oparłam się o pralkę.
Haha, pewnie tylko ja wiem, jak to obsługiwać, bo po co chłopakom taka wiedza.Uśmiechnęłam się sama do siebie. Wzięłam szybki prysznic. I wyszłam.
Jeszcze nieprzytomna wpadłam na Slasha.
-Hej kotku,jak się czujesz ? - Chłopak czule mnie objął.
-Jakbym w głowie miała 2 tonowy kamień. - Szepnęłam, a Saul tylko się roześmiał.
-No wiesz, dwie butelki Danielsa.
-Oj, cicho, już Axl mi to wypominał. - Bąknęłam.
-Haha, no kochanie, moja krew. Jeszcze popadniesz w taki nałóg, jak my.
-Haha, samo przebywanie z wami robi ze mnie takiego samego ćpuna i alkoholika. - Uśmiechnęłam się lekko, a Saul tylko mocniej mnie przytulił.

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Rozdział 5

Nie będziemy dużo gadać, po prostu przeczytajcie ;D No i jak zwykle komentujcie, polecjacie, odradzajcie no i co tam chcecie ;)

***


Nadszedł wrzesień. Robiło się coraz chłodniej. Ciepłe popołudnia zamieniały się w zachmurzone i wietrzne.
A ja dzień w dzień kryjąc się przed chłopakami, wychodziłam o 17 i wracałam nad ranem. Uzbierałam już trochę tygodniówek i napiwków. Axl ogarnął chłopaków i zaplanował małą trasę koncertową, w którą mają się wybrać za niecały miesiąc. Saul cały czas namawia mnie, abym z nimi pojechała, ale nie mogę. Mam wyrzuty sumienia, że ukrywam przed nimi to, że chcę im pomóc i uwolnić się z mieszkania z Vicky. Nie wiem ile jeszcze czasu wytrzymam w tym pubie. Siniaki jakie miałam na ramionach ukrywałam pod dużymi bluzami jakie pożyczałam od Duffa albo Stevena. Byłam wdzięczna Jamesowi za to, że nad ranem odwoził mnie na motorze pod dom.


Zbliżała się 17 więc powoli zaczęłam zbierać się i wychodzić do pracy. Nie miałam dzisiaj problemu z wyjściem inaczej, niż ostatnio. Kiedy wczoraj chciałam wyjść do pubu, Slash zatrzymał mnie przy wyjściu i próbował mnie wypytywać gdzie idę. Jednak szybko dałam mu całusa w policzek i wybiegłam z mieszkania.
Dzisiaj od rana miałam cały dom dla siebie. Vicky, jako menadżer Poison, wyjechała z nimi w trasę koncertową. Gunsi nienawidzili ich z całych sił. Za każdym razem kiedy spotkali ich w jakimś barze wybuchały przepychanki, w których to najchętniej brali udział Saul i Popcorn.,Wchodząc do Pubu jak zwykle przywitał mnie smród. Pootwierałam okna i poszłam na zaplecze założyć swój kiczowaty fartuszek.
Podeszłam do baru i zamiast zastać tam Jamesa był tam szef.
-Dzień dobry. - Grzecznie jak na mnie przywitałam się z nim.
Nic nie powiedział. Miałam dzisiaj bojowy nastrój.
-Może by pan chociaż łaskawie odpowiedział ?! - Krzyknęłam, a wszyscy pijacy zamiast patrzeć się w piwo nagle zwrócili uwagę na mnie.
-O co ci chodzi ty mała ...
Nagle do baru wszedł James, a Spencer nie dokończył zdania. I poszedł na zaplecze.
-Hej, coś mnie ominęło ? - Przywitał się ze mną i zaczął wypytywać o tą niezręczną sytuacje, która wynikła z mojej głupoty.
-Nic poważnego. - Szybko założyłam bluzę, aby Jams nie zauważył siniaków jakie zrobił mi wcześniej Spencer.

Dzień był wyjątkowo ruchliwy jak na taką norę. Cały czas biegałam od stolika do stolika i przynosiłam najróżniejszym ludziom ich zachcianki. Zbliżała się 23, więc zrobiłam na chwilę przerwę i stanęłam za barem z Jamesem. Bałam się iść sama na zaplecze, ponieważ bałam się co mi tym razem zrobi Spencer. Siniaki niby się prawie zagoiły, ale nie miałam ochoty znów być jego workiem treningowym.
-Alex?
-Tak? Powiesz mi o co chodziło rano? - James cicho zapytał się mnie.
-Nic się złego nie działo.
James jednak nie dał za wygraną i znów zaczął.
-Widziałem twoje siniaki. Spencer to zrobił?
Nagle zaczęły mi lecieć łzy. James dał mi chusteczki i w końcu się opanowałam.
-Tak, to wszystko jego robota. - Zdjęłam bluzę i pokazałam mu moje ramiona.
James patrzył się na mnie i zaniemówił.
-To dlaczego tu jeszcze pracujesz?
-Gdybym nie musiała to bym nie pracowała tutaj, za dużo do opowiadania. - Szybko zakończyłam temat, wzięłam tace i poszłam zebrać zamówienia.
Nagle do nory weszło dwóch mężczyzn. Nie zwróciłabym na nich uwagi, gdybym nie rozpoznała śmiechu Axla.
Spojrzałam na niego i jak się okazało, na Slasha. Szybko pobiegłam na zaplecze. James się temu wszystkiemu przyglądał. Odczekałam chwilę i wyjrzałam.
Usiedli przy barze i o czymś rozmawiali.
Dochodziły do mnie tylko kawałki ich rozmowy które mieszały się z innymi głosami.
Nagle ktoś złapał mnie od tyłu. Brudne łapska próbowały zdjąć moją bluzę. Nagle zobaczyłam, że to Spencer. Zaczęłam się wyrywać, a z mojego gardła wydarł się krzyk, który usłyszał każdy w pubie.
Spencer próbował zatkać mi usta, ale ja go tylko kopnęłam, i to on zawył z bólu.
Nagle na zaplecze ktoś wszedł. Nie widziałam jego twarzy, miałam tylko nadzieje że to Axl ze Slashem albo James.
-[CENZURA] co ty robisz tej dziewczynie. - Slash rzucił się na Spencera. Wiedziałam, że za chwile wyda się, że to mnie zaatakował.
-Alex? - Slash wytrzeszczył na mnie oczy. Jego złość na tego obleśnego faceta wzrosła do granic możliwości.
-Jak ty kurvva, śmiesz dotknąć moją Alex? - Nagle na zaplecze przyszedł też Axl.
-Kurvva, zobacz co ten pieprzony facet próbował zrobić Alex. - Slash całą swoją złość wyładowywał na Spencerze, który próbował wyrwać się z uścisku Saula. Stałam z boku, trzęsłam się ze strachu jak i też z bólu. Axl podszedł do mnie. Z bliska wyglądałam jeszcze gorzej niż myślałam. Zdjęłam fartuch cisnęłam nim w kąt, Axl objął mnie.
-Slash idziemy kurvva, wyżyjesz się na kimś innym.
Chłopak rzucił Spencerem o ścianę, i wyszedł z nami z zaplecza.
W tej obleśnej noże po raz pierwszy od 17 zrobiło się cicho. Każdy patrzył się na nas ze zdziwieniem, jak i ze strachem. Slash cały kipiał ze złości.
-Co się, kurvva, patrzycie. - Wziął stołek barowy i rzucił nim.
-Saul proszę przestań, nic mi nie jest. - Popatrzyłam ze łzami w oczach na chłopaka, ale on nie chciał nawet na mnie spojrzeć. Axl okrył mnie swoją skórzaną kurtka, wyszliśmy w środek nocy na ciemną uliczkę i skierowaliśmy się w stronę mieszkania.
Nagle Axl przerwał ciszę.
-Alex, co ty tam robiłaś?
Zaczęłam jeszcze mocniej płakać, a Axl próbował mnie uspokoić.
-Ja... ja chciałam wam tylko pomóc.
Nagle przerwałam. Stanęliśmy, a ja dalej opowiadałam.
-Poszłam tam pracować ze względu na to, że moje życie stało się monotonne, miałam dość przebywania z Vicky. Nie zaliczyli mi ostatniego roku, więc nie miałam szans na znalezienie jakiejkolwiek lepszej pracy. Jednak udało mi się, poszłam do tej speluny. Spencer. ten obrzydliwy facet. cały czas miał pretensje do mnie... - Nagle wybuchłam płaczem
-On... kilka razy mnie pobił, ale dostawałam pieniądze, które potem miałam wam dołożyć do nagrania płyty. James, ten chłopak który stał za barem, nawet czasami odwoził mnie do domu. Byłam mu za to wdzięczna, ponieważ za każdym razem jak wychodziłam z nory bałam się że, spotkam Spencera na ulicy. ..
-Alex... - Slash popatrzył się na mnie z winą widoczną w oczach.
-Dlaczego chciałaś w taki sposób nam pomóc ? Nam, takiej bandzie idiotów, która nawet nie zauważyła, że jedna z najważniejszych osób codziennie w nocy wychodziła do pracy, aby nam pomóc.
-Alex ja... ja ciebie przepraszam za moje idiotyczne zachowanie.
Slash przytulił mnie z całych sił i nie chciał puścić.
Axl poszedł dalej, a my jeszcze staliśmy.
-Alex bo ja ... Bo wiesz ty jesteś jedną z najważniejszych osób w moim życiu.

czwartek, 31 maja 2012

Rozdział 4 cz. 2

A więc właśnie nastąpiła ta długo wyczekiwana chwila, dodajemy dalszą część 4 rozdziału ^^ Mamy nadzieję, że wam się spodoba ;p I jak zawsze komentujcie, krytykujcie, polecajcie... ;)


***

 
Minął już tydzień od przeprowadzki do Vicky. Nadal nie wiedziałam skąd znała Gunsów, ale oni ubóstwiali ją. W szczególności Steven. Przez ostatni tydzień czułam się odrzucona przez nich na drugi plan. Slash cały czas gadał z Izzy'm, że Vicky to, Vicky tamto.
Ona miała w sobie coś takiego, że każdy od razu ją uwielbiał. Wszyscy oprócz mnie.
Muszę coś ze sobą zrobić, nie mogę cały czas siedzieć bezczynnie.

-Alex idziesz ze mną na dach? - Nasze nowe mieszkanie znajdowało się na ostatnim pietrze, więc było miejsce, które w szczególności Popcorn uwielbiał.
-Nie...-bąknęłam - Ale wiesz, a może jednak z tobą pójdę.- Podniosłam się z podłogi, założyłam swoją starą wysłużoną bluzę i pobiegłam za Stevenem

Steven siedział juz na dachu, wyciągnął trawę i zapalił.
-Chcesz?- Spytał.
-Wiesz, raczej nie. - Automatycznie zaprzeczyłam.
-Ale wiesz, może jednak tak
Popcorn uśmiechnął się do mnie swoim pięknym, hollywoodzkim uśmiechem.
Wzięłam od niego już zapalonął i od razu się zakrztusiłam
-Oj, kochanie jaka ty młoda jesteś. - Steven wybuchną śmiechem
-Tak, tak kochany, a ty jesteś pieprzonym starym zgredem. - Odgryzłam się i także wybuchłam śmiechem.
Dookoła była cisza, a nasz śmiech roznosił się prawie po całej dzielnicy.
Kiedy się uspokoiliśmy Popcorn nagle się odezwał.
-Uwielbiam ten widok. Zawsze wieczorem przychodzę tutaj z Vicky.
Mój uśmiech z twarzy automatycznie znikł chłopak popatrzył się na mnie.
-Coś nie tak?
-Chyba nie, a kim w ogóle jest ta cała Vicky?
- Wiedziałem , że kiedys w końcu byś się spytała. Powiem to najprościej, jak się da.
Steven zrobił dłuższą przerwę i popatrzyl się w niebo.
-Hmm... Vicky to była dziewczyna Duffa. Ale dla ścisłości to on ją rzucił.
Nastąpiła głucha cisza. Popcorn z rozmarzonymi oczami wpatrywał się w gwiazdy, a ja przyglądałam się jemu.
Przerażało mnie to. Przez te kilka tygodni (miesięcy?) nie słyszałam takiej ciszy. Byłam przyzwyczajona do śmiechów chłopaków, głupich żartów, cichego brząkania na gitarach.

Wstałam zarzuciłam na siebie za dużą bluzę i skierowałam się w stronę wyjścia z dachu. Steven nawet nie zauważył, że poszłam. Schodząc z drabiny usłyszałam głuche śmiechy dochodzące z naszego mieszkania. Słyszałam znane mi już chichoty chłopaków. Tylko, że oprócz nich był jeszcze inny który nie należał do Vicky. Uznałam, że nie będę im przeszkadzać i wyszłam z bloku.
Ciepły, sierpniowy wieczór zmienił się w zimną noc, ale to mi nie przeszkadzało. Założyłam kaptur na głowę i szłam prosto przed siebie.
W głowie wszystko zaczęło mi się układać. Duffa ostatnio wogóle nie było w domu. Przychodził jedynie na próby, koncerty ,których i tak było mało, i nagrania na płytę którą to Axl obiecuje wydać w przyszłym roku.
Zapewne nie mógł znieść przymilania się chłopaków do Vicky.
Doszłam do najbardziej zaniedbanej dzielnicy (zachodniego czy wschodniego?) Hollywoodu zarazem też najciemniejszej. Kamienice, które kiedyś były piękne miały powybijane szyby i całe były zamalowane w graffiti. Mijałam naćpane osoby leżące na chodnikach, dziwk-ki, które próbowały każdego lepszego zaciągnąć w ciemny zaułek. Istny raj dla dilerów. Nagle ktoś mnie popchną i upadłam na chodnik.
- [CENZURA] - Zaklął pod nosem
Rozpoznałam ten głos.
- Duff ?
Podniosłam się. On stał w tym samym miejscu co wcześniej. Zdjełam jego kaptur i zobaczyłam gorszy widok niż jakikolwiek, który do tej pory widziałam. Jeszcze żaden z chłopaków nie doprowadzil się do takiego stanu. W świetle latarni, która miała jakby za chwile zgasnąć zobaczyłam sinofioletową twarz. Jego oczy były przekrwione, a źrenice całkowicie rozszerzone.
-[CENZURA] jak mogłeś się doprowadzic do takiego stanu! - Krzyczałam, a mój glos roznosil się po całej ulicy.

Zmusiłam Duffa do pójścia ze mną do mieszkania Vicky. Miotał się, jakbym chciała zrobić mu krzywdę.
Jakimś cudem udało mi się zaciągnąć go na 3 pietro. Chciałam otworzyć drzwi kluczykiem, ale okazało się, że były otwarte. Weszłam ciągnąc Duffa za sobą. W mieszkaniu było ciemno i nikogo nie było. Po omacku doszłam do ściany i zapaliłam światło. Raziła mnie jasność i widziałam tylko ciemne kropki. Kiedy oczy przyzwyczaiłty się do światła, ujrzałam pobojowisko jakiego nie było tu nigdy dotąd. Butelki, paczki papierosów, rozlany Nightrain, ubrania, które na pewno nie należały ani do mnie, ani też do Vicky.
Zgarnęłam śmieci z kanapy na ziemie i zawołałam Duffa, który miał omamy i widział dziwne rzeczy. Nie miałam pojęcia, ile on tego zażył, nawet nie wiedziałam co to było.
Dotarłam do kuchni. Miałam nadzieje, że w lodówce zostało coś jeszcze z moich zakupów. Niestety się myliłam. W lodówce chłodzilły się butelki z Jackiem Danielsem i z Nightrainem.
W kieszeni miałam jeszcze kilka dolarów. Załozyłam z powrotem moje stare wysłuzone trampki i pobiegłam do sklepu całodobowego.
Kupiłam paczke chleba tostowego i maslo orzechowe. Zapalciłam i pędem pobiegłam do domu.
Całe szczęście Duff leżał nadal a kanapie. Zrobiłam mu herbatę i tosty. Chciałam go obudzić, ale ktoś z impetem wpadł na drzwi i się wywalił. Przeszedł przez porozrzucane butelki do przedpokoju i zobaczyłam leżącego na podłodze Slasha
- Saul, nic ci nie jest?
- Grhhhhhh... nie.- Pijany chłopak podnóśł na chwile głowe i próbował coś powiedzieć, ale ilośc alkoholu w jego organizmie przesądziła o tym, że nie dał rady wydać z siebie ani jednego złożonego zdania.
Podeszłam do niego, ukucnęłam i przeciągnęłam go na fotel.

Duff w lepszym stanie, obudził się i skierował się do kuchni, aby wyjąć zimnego Jacka Daniela. Wyrwałam mu ze złością butelkę, a on ze smutkiem w oczach popatrzył się na mnie, jakbym zabrała dziecku zabawkę. Chłopak z powrotem położył się na kanapie. Wzięłam zaparzoną herbatę oraz tosty i dałam mu je.
Slash spał w fotelu, a reszty chłopaków jeszcze nie było.
Usiadłam w drugim fotelu i usnęłam.






Minął tydzień. Cały czas mieszkaliśmy u Vicky, niestety na wynajęcie własnego mieszkania dalej nie było nas stać. Dni mijały wyjątkowo monotonnie, nie było żadnych koncertów, a chłopcy spędzali większość dnia przepijając zarobione w różne dziwne sposoby, pieniądze. Mieszkanie Vicky zaczynało powoli przypominać nasz stary hellhouse, co nie do końca ją zadowalało, w przeciwieństwie do Gunsów, którzy idealnie się tu teraz odnajdywali.
Dni mijały, a my ani o krok nie zbliżyliśmy się do zamierzonego celu, którym było wynajęcie jakiegoś lokum. Postanowiłam to zmienić. Zaczęłam przeglądać lokalne gazety w poszukiwaniu jakiejś pracy. Było to trudne, w końcu nawet nie skończyłam liceum. Po wykonaniu 10 telefonów do różnych firm wszędzie słyszałam to samo : "Przykro nam, ale na to stanowisko wymagamy większych kwalifikacji " . Moją ostatnia nadzieją była praca w jakimś obskurnym pubie jako kelnerka. Zadzwoniłam tam i jak sie okazało pracę mogłam zacząć juz od jutra. Co prawda pensja nie była zbyt wysoka ( 4 $ za godzinę ), ale cieszyłam się i z tego. Zastanawiałam się tylko co im powiem jak zauważą moje regularne nieobecności. Cóż,narazie nie musiałam się martwić, bo jutro mieli "świętować imieniny" jakiegoś znajomego. Zawszę znajdą pretekst żeby się naćpać do nieprzytomności, cali oni ...
Spojrzałam na zegar wiszący na ścianie. Dochodziła już 1, a chłopaków dalej nie było. Vicky też gdzieś wyszła, wiec byłam sama. Z braku zajęcia położyłam się na kanapie i wsłuchując się w głuchą ciszę zapadłam w głęboki sen.
Gdy się obudziłam zespół wrócił już do domu. Spali rozwaleni na podłodze wokół kanapy, na której spałam.
Uśmiechnęłam się na widok Slasha, któremu udało się zająć fotel. Rozłożył się na nim, a jako poduszkę użył pustą butelkę po Nighttrain'ie. Właścicielki domu nigdzie nie było. Dziwne, że tak długo nie wracała.
Cicho przeszłam do kuchni i zrobiłam sobie mocną kawę. Zapowidał się wyjątkowo długi dzień. Zegar wskazywał 11.35, co oznaczało, że miałam cały wolny dzień, bo pracę zaczynałam dopiero wieczorem.







Dochodziła już 17, więc postanowiłam powoli wychodzić do swojej nowej pracy. Wiedziałam, gdzie znajduje się pub, kilka razy przechodziłam tamtędy. Miejsce to nie napawało zachwytem, no ale na nic lepszego nie mogłam teraz liczyć.
Wrzuciłam do niewielkiej torby parę rzeczy i ruszyłam do wyjścia. Nie miałam z tym większych problemów, chłopaków nie było, a Vicky była zaabsorbowana jakąś rozmową przez telefon. Wyszłam cicho, niezauważona.
"Pod zrytą banią", bo tak nazywał się pub, znajdował się mniej więcej kilometr od naszego tymczasowego mieszkania. Szłam powoli, rozkoszując się ciepłym, letnim powietrzem i lekkim wiaterkiem, który czochrał moje ciemne loki.
Po krótkim, ale przyjemnym marszu stanęłam przed drzwiami Zrytej Bani . Serce zaczęło mi bić trochę szybciej, miałam jakieś dziwne przeczucia co do tego miejsca. Odetchnęłam głęboko kilka razy i weszłam do środka.
Wewnątrz było tłoczno i duszno. Obleśni, pijani faceci siedzieli przy stolikach popijając różnorodne alkohole. Podeszłam do lady, za którą stał barman i zapytałam o właściciela. Uśmiechnął się do mnie i tylko odwrócił się w stronę wyjścia na zaplecze.
-Ee, szefie. Przyszła ta nowa. - Krzyknął i powrócił do polerowania kieliszka.
Po chwili podszedł do mnie otyły, łysy facet w przykrótkiej, rozcięgniętej koszulce, spod której widać było okropną fałdę tłuszczu. Nie to, żebym dysryminowała ludzi ze względu na wygląd, ale to wyglądało obrzydliwie.
-Witam, jestem Tom Spencer – właściciel tego miejsca. A ty, to zapewne Alexis Brown ?
-Alex Brown – nerwowo poprawiłam go. Nienawidziłam ,gdy ktoś przekręcał moje imię w jakikolwiek sposób.
-Tak, tak... - Powiedział niedbale, lustrując mnie bez krępacji wzrokiem. - Mam w zwyczaju stwawiać moim przyszłym pracownikom dwutygodniowy okres próbny, zanim ich zatrudnię na stałe. Tak samo będzie i w twoim przypadku. Przez kolejne dwa tygodnie będę obserwował twoją pracę, a potem ocenię czy się nadajesz. Twoja praca będzie polegała na zbieraniu zamówień od gości, przekazywaniu ich barmanowi i roznoszeniu klientom. Pracować będziesz od 17.30 do 23.30. Wynagrodzenie przez najbliższe dwa tygodnie będziesz otrzymywać codziennie po skończonym dniu pracy. Z góry uprzedzam, ze nie toleruję spóźnialstwa i niedkoładności. Zgadzasz się na te warunki ? - mówiąc to cały czas bezwstydnie wgapiał się we mnie, co nie było przyjemne.
-Zgadzam się. - powiedziałam po chwili namysłu.
-A więc dobrze, w takim razie poznaj naszego barmana, James'a.
Dopiero teraz dokładnie przyjrzałam się mężczyźnie stojącemu za barem. Był to facet z długimi blond włosami związanymi w niestaranny kucyk. Jego wyrzeźbione ramiona pokrywały liczne tatuaże. Nie wyglądał na więcej niż 25 lat.
-Witaj, jestem James. - wyciągnął w moją stronę dłoń.
-Miło Cię poznać, nazywam się Alex. - mówiąc to uścisnęłam jego dłoń.
Zanim zaczniesz pracę poczekaj to na mnie jeszcze. - Powiedział Spencer i znikł na zapleczu.
-A więc będziemy razem pracować... - barman niezdarnie próbował zacząć rozmowę.
-Tak, na to wygląda. - odpowiedziałam przyglądając się uważnie jego wytatuowanemu ramieniu.
-Fajne tatuaże. - skomentowałam po krótkiej chwili milczenia.
-Oh, dzięki. Dużo dla mnie znaczą, każdy z nich niesie ze sobą jakieś wspomnienie ... - Zaczął opowiadać jednak przerwało mu gwałtowne wejście naszego szefa.
-Proszę, oto twój strój roboczy. - Oznajmił pokazując mi kiczowaty fartuszek z falbankami, rodem z amerykańskiej komedii. Wzięłam do w dwa palce, jakbym się go brzydziła.
-Too...? - Spytałam zniesmaczona.
-Co w tym niezwykłego. Poprostu zakładaj to, albo wypieprzaj z mojego lokalu !- Powiedział widocznie wkurwiony i zniknął na zapleczu.
James wybuchnął szczerym śmiechem, a ja nie chcąc tracić pracy założyłam swój "strój roboczy".