sobota, 22 grudnia 2012

9

 Wiem, minął długi czas od ostatniego posta. Bardzo chciałabym was przerosić. Skleiłam parę zdań, które jakby zakończą pewną część w życiu Alex i Gunsów. Wiem, że nie jest to może nic nadzwyczajnego, ale obiecuje wam, że po świętach wynagrodzę wam kilkoma ciekawymi watkami.
Tak więc życzę wam Gunsowych Świąt ^.^

Zostałam sama. W końcu musiałam to zrobić. Wzięłam się za sprzątanie  mieszkania.
-Oni nigdy po sobie nie posprzatają. - Mruczałam pod nosem.
Wielki czarny worek stał przy dziwach pełen butelek po winie i czekał, aż ktoś go wyniesie. Pod warstwą pudełek po pizzach i koszulkach dotarłam do kilku płyt winylowych i gramofonu. Płyty nie były podpisane więc wziełam pierwszą z brzegu i włączyłam. Nagle rozległo się odliczanie Axla i riff Welcome to the Jungle.
Wzięłam się dalej za wyrzucanie śmieci.
Śpiewałam sobie, aby umilić ten czas. Nienawidzę ciszy. Utwór się skończył i zaczął się kolejny.
My heart is full of love for you
I wanna get right next to you
Tego nie kojarzyłam. Piosenka leciała dalej.
She's a cornshucker
A real buttfucker
Gotta wash my dick
After she makes me buttfuck her.


 Po kilku godzinach sprzatania i przesłuchania cześci piosenek, chłopacy wrócili z próby. Nawet nie wiedziałam, która jest godzina, ale wiedziałam, że na nich jest to stanowczo za wcześnie.
-O kurwa jakim cudem znalazłaś gramofon i dema? - Pierwsze słowa Axla, który przekraczając próg mieszkania przy okazji wywalając worek z butelkami rzucił się na winyle.
-Hahahah tak  Znalazłam pod górą butelek, a powiesz mi o kim jest Cornshucker? - Stanęlam nad Axlem i zaczęlam się śmiac.
-No jak wiesz o jakieś dziwce, nie pamietam jak się nazywala, Slash pamietasz? - Rudzielec spytał się naćpanego gitarzysty, który z trudem zataczał się na fotel.
-Effffffff...
-Boże, Saul coś ty zrobił ! - Podbiegłam do chlopaka, który zaraz by rozwalil sobie głowe butelki.
-Kurwa, nie za duzo tego gówna już wciągasz ?
-Dfff... Alex, wiesz jak ja cie kocham, mój yyy... misiaczku.
-Kurwa, teraz nie czas na twoje wyznania. Idz kładź się, nie chcę mieć z Tobą w takim stanie nic wspólnego ! - Trudno było mi wypowiedzieć te słowa, ale kolejna tego typu sytuacja, która przez ostatni czas się powtarzała, zmusiła mnie do tego. Chwilę potem ochłonełam.
-Jak wam idzie? - Spytalam się Duffa.
-Eeeee, może kiedys wydamy tą pieprzoną płytę. - Duff przewracając oczami podszedł do Axla.
Nie było to w stylu Duffa, aby tak tylko odpowiedzieć zawsze gadał jak szalony o płycie.
Slash leżał na podłodze, bo przecież dla niego jest to zbyt trudne, aby jak  cywilizowany człowiek  położyć się na fotelu. Przeszłam obok niego, nie zwracając uwagi na jego pomrukiwania.
-Dlaczego Duff tak się zachowuję?-  Spytałam się Stradlina.
-Dzisiaj mieliśmy niemiłe spotkanie z Vicky. Ta dziwka zajęła nam studio i do tego przyszła z tymi pierdolonymi Poison. Znów wypominali Saulowi, że miał byc ich gitarzystą. Potem Slash się wkurwił i wciągnął potrójną ilość i zapił Danielsem. Ale jak patrzę na to jak oni wyglądają i do tego te ich makijaże to nie wiem, co mu kiedyś  przyszło do głowy. A ta dziwka wypominała Duffowi stare dzieje, lepiej z nim nie rozmawiaj na ten temat, bo chciał roznieść to studio zaraz po tym, jak ochrona wyciągnęła ich siłą z budynku.
-Jeszcze nie zrozumieli po Las Vegas? - Spytałam.
-Nie, i pewnie nie zrozumieją.

      ***
Siedzieliśmy w Rainbow  już dobrą godzinę, a zapowiadała się długa noc. Duffowi wrócił dobry humor po paru piwach, więc byłam szczęśliwa. Slash, po kilku godzinach snu na podłodze, oprzytomniał i powoli wracał do normalnego stanu. Nagle do pubu weszła Gabi i zaczęła się rozglądać. Zaczełam machać.
-Gabi !!!! Moja Gabi, mój anioł. - Izzy z entuzjazmem wstał i przytulił ją z całej siły
-Ale jak to, co ty tutaj robisz ? - Zszokowany widokiem dziewczyny coraz mocniej ją obejmował.
-Nie mogłam bez ciebie tam być. Brakowało mi was. Brakowało mi tych chwil, które razem spędziliśmy.


 Wracaliśmy do hellhouse'u nad ranem. Daleko nie mieliśmy, ale moja głowa była coraz cięższa. Kopaliśmy pustą puszką po Coli. L&A dopiero budziło się dożycia. Szliśmy całą szerokością chodnika, a nasze śmiechy odbijały się echem. Nieraz wracaliśmy nad ranem z klubu, ale dzisiaj było wyjątkowo. Izzy w końcu przestał rozglądać się za dziwkami, a Slash zrobił dla mnie wyjątek i był trzeźwy. Zamiast iśc z resztą skręciliśmy w ulice, która prowadziła do parku.
-Pamiętasz, jak się tutaj pierwszy raz spotkaliśmy ? - Slash spytał się.
-Oczywiście, dzięki czemu zaczęłam od nowa zycie. - Slash Objął mnie mocniej.
Nagle jakaś kobieta do nas podbiegła. Zdziwiłam się, że o tak wczesnej godzinie będzie ktoś chodził po parku.
-ALEX! - Kobieta nadal biegła i wykrzykiwała moje imię.
-S-Slash t-to m-moja m-matka. B-boże ale co ona tutaj robi?! Kurwa, proszę cię, chodźmy stąd.


 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz