środa, 29 sierpnia 2012

Rozdział 8


W rekordowym tempie dodana kolejny rozdział :D Więc czytajcie komentujcie polecajcie i co tam jeszcze Wam do głowy przyjdzie 

*******

 

 

W samochodzie było pełno pustych butelek, a na jego podłodze można było zobaczyć liczne plamy po wylanym winie. Pijany Axl mruczał coś pod nosem, a Slash siedział obok mnie.
-Slash, martwię się ...
Ale czym ? - Spytał zaniepokojony.
- No, popatrz na nich. - Wskazałam na resztę zespołu. Ledwo trzymają się na nogach ! Saul, wy macie zagrać koncert !
-Kochanie, wszystko będzie w porządku, nie ...
-Kurwa,  Slash, nic nie będzie w porządku ! Wy nie dacie rady niczego zrobić w takim stanie
Zszokowany moim wywodem Slash, niemo wpatrywał się we mnie. Nie miałam zamiaru czekać, aż do jego otumanionej alkoholem mózgu dotrze to co powiedziałam. Przedarłam się przez wszechobecne butelki, podeszłam do Axla i pewnie wymierzyłam mu w policzek. Mocno.
-Co ty, do kurwy, robisz ?! - Wrzasnął wkurzony chłopak.
-To ja się pytam, co wy robicie ! Zaraz macie zagrać koncert, a wy się tu, kurwa, upijacie i ledwo trzymacie na nogach ! Axl, prosiłeś o pomoc, ale jeżeli będziesz psuć wszystko, co ja próbuję zrobić, to, kurwa, nie licz na mnie !
Rudzielca jednak nic nie ruszało. Ilość alkoholu, którą wypił cały czas działała bardzo skutecznie.
-Alex, kurwa, nie...
-Axl, czy ty naprawdę nic nie rozumiesz ?! - Wpatrywałam się chłopakowi w oczy, miałam nadzieję, że zobaczy w nich moją bezsilność, którą czułam w tej chwili.
-Kurwa, odpuść sobie dziewczyno. - Odpowiedział całą moją nadzieję i upił spory łyk wina z trzymanej w ręku butelki.
Złość całkowicie mnie opanowała. Zamachnęłam się i znów walnęłam rudego w policzek. Tak samo mocno. Z tą różnicą, że tym razem wymierzyłam w drugi policzek. Nie czekając na jego reakcje, odeszłam na drugi koniec dużego vana i usiadłam na poplamionej podłodze. Kiedy go wynajmowałam był czysty ale oni niczego nie potrafią uszanować. Widziałam tylko, jak Slash dyskutuje z Axlem. Miałam ich już serdecznie dość i postanowiłam, że już nie będę im niczego tłumaczyć. Jak zrujnują ten koncert to może zrozumieją co próbowałam im powiedzieć.
Popatrzyłam na chłopaków, którzy teraz już wszyscy razem rozmawiali o czymś zawzięcie, o ile można to nazwać rozmową. Nie interesowało mnie o co tak się kłócą, byłam zbyt zmęczona, żeby ich słuchać. I siedziałam tak do końca podróży, ignorowana przez chłopaków, którym po niedługim czasie znudziła się dyskusja i znów zaczęli chlać Nightraina. Wiedziałam, że ich głowy są odporne na duże ilości alkoholu, ale mimo to moje resztki nadziei na udany koncert rozwiały się jak dym papierosowy, który wydobywał się właśnie z ust Izzy'ego.

*

Wszystko było już gotowe. Przed sceną stali fani niecierpliwie czekając na wyjście rockmenów. Chłopcy, lekko mówiąc, nie byli w idealnym stanie, co raczej nie ucieszyło organizatora koncertu. Slash dwa razy za sceną zwymiotował resztki Nightraina i pizzy, ale jakoś teraz utrzymywał się z gitarą na nogach.
-Powodzenia ! - Krzyknęłam z raczej niewielkim przekonaniem, kiedy wychodzili na scenę. 

Odetchnęłam z ulga słysząc krzyk radosnego tłumu ludzi sprzed sceny. Lecz uczucie szybko mnie opuściło, a dokładniej w momencie, w którym jakaś tajemnicza postać zaczęła miarowym krokiem iść w moim kierunku.
-Witaj Alex. - Powiedziała postać, której twarz byłą jeszcze ukryta w mroku. Jednak głos był jakoś dziwnie znajomy.
-Kim jesteś ?! I, kurwa skąd znasz moje imię ?!
Postać nie odpowiedziała, tylko powolnym krokiem wyszła z osłony ciemności. I wtedy ujrzałam jego twarz. Twarz gitarzysty Poison. Teraz już dokładnie wiedziałam skąd go kojarzyłam..
-Kurwa co ty tu robisz ?!
Jak to, nie widzisz mojej plakietki ? Jestem reporterem i przyszedłem tutaj zobaczyć sobie koncert. - Mówiąc to zamachnął mi przed oczami zawieszoną na szyi plakietą z fałszywym nazwiskiem.
-Jeżeli odważysz się zepsuć cokolwiek, to możesz byc pewny, że osobiście złamię ci nos, a moi znajomi – Wskazłam ręką na scenę. - bardzo chętnie połamią ci także inne części ciała.
-Widzę, że Slash znalazł sobie wyjątkowo walczną dziwkę, Vicky mówiła prawdę.
-Obiecuję ci, że pożałujesz jeszcze tych słów ! - wrzasnęłam chyba zbyt głośno, i z całej siły walnęłam go pięścią w nos. Natychmiast pociekła mu krew.
-Ty suko, złamałaś mi nos ! - Krzyknął i zamachnął się ręką chcąc mnie uderzyć, jednak w ostatniej chwili został powstrzymany przez Axla, który najwidoczniej zobaczył całą sytuację.
-Ty pieprzony skurwysynu ! - Wrzasnął rudzielec, po czym zaczął okładać  C.C. DeVille pięściami. Chociaż wiedziałam że alkohol uderzył mu do głowy pozwoliłam mu dokończyć z gitarzystą.                                       -A swojego przyjaciela Breta z tą dziwką Vicky przyprowadziłeś? Syknął Rudzielec.                                        Reszta zespołu także przerwała utwór i podbiegła do nas.W końcu wszyscy walczyli z gitarzystą, który już teraz nie miał możliwości obrony. Walka nie trwała jednak długo, gdyż po chwili przyszedł organizator koncertu zaniepokojony nieplanowaną przerwą.
-O  kurwa- Powiedział na widok kłębowiska walczących ciał. - Przestańcie natychmiast ! - Ale i tak nikt nie zwrócił na niego uwagi. - Ochrona ! - Na to hasło przybiegło czterech potężnych, wysokich, tępo wygladających facetów, którzy gdy tylko zobaczyli walczących, od razu pokapowali się, co mają zrobić. I dopiero oni jakoś zdołali rozdzielić bijących. Jeden z ochroniarzy odciągnął od Gunsów faceta.
-Spieprzaj  stąd póki oni Cię jeszcze nie zabili. - Powiedział, po czym niemalże rzucił posiniaczonym i krwawiącym Gitarzysta, który pobiegł do wyjścia.
-Co to, kurwa, miało być ?! - Spytał nerwowo Charlie – organizator.
-Ten dupek chciał coś od Alex ! - Odpowiedział mu Axl.
-Zresztą nieważne, pogaduszki później, teraz wracajcie na scenę, bo w przeciwnym razie bedę musiał przemyśleć sprawę waszego wynagrodzenia.
-W dupie to mam ! W dupie mam twoje pieprzone wynagrodzenie ! - Wydarł się rudzielec.
-Axl, proszę wyjaśnimy to potem, na razie doprowadźcie ten koncert do końca.
-Kurwa, Alex to nie może tak być !
-Proszę Cię, wyjdź na tą pieprzoną scenę i skończ ten koncert ! - Wrzasnęłam dając upust emocjom.
-Slash – zwróciłam się tym razem spokojniej do gitarzysty. - Zrobicie co chcecie, ale pamiętaj, że nie mam zamiaru być z człowiekiem, który na własne życzenie, rujnuje wszystko co osiągnął i całą swoją przyszłość. - Po czym poszłam szybkim krokiem do garderoby czując, że wszystko co juz udało mi sie dziś osiągnąć i tak pójdzie na marne. Ledwo co zdążyłam usiąść na miękkim dywanie leżącym w garderobie i wziąć do ręki w połowie pełną butelkę Jacka Daniels'a usłyszałam dochodzący ze sceny, dźwięk gitary. Szybko wstałam rzucając na podłogę butelkę, z której powoli wylewała się brązowa ciecz. Weszłam na zaplecze, gdzie stał cały zespół, równie zdziwiony jak ja. Cały zespół, z wyjątkiem Slasha, który stał samotnie na scenie i grał na gitarze kolejny z planowanym do zagrania utworów.

-Kurwa, dlaczego nie wrócicie na tą scenę ? - Po raz kolejny wrzasnęłam, a nogi lekko mi się ugięły.
-Chcemy z tobą porozmawiać.                                                                                                                    - -Póki  nie skończycie grać. Nie będę z  wami rozmawiać. Kurwa ci ludzie zapłacili żeby was zobaczyć. Niektórzy  was nie znają, a wy psujecie swoją reputacje. A zapewne jutro nie będziecie pamiętali co zrobiliście. Ostatnie słowa wypowiedziałam z wielką trudnością i osunęłam się na dywan.                                        -Kurwa , Alex co Ci jest?- Izzy podbiegł do mnie i przykucnął.-Kurwa, zostawcie mnie i wyjdzcie na tą pieprzoną scenę. Cicho powiedziałam. – Dobrze już idziemy.- I nad wyraz posłusznie wszyscy wrócili na scenę i zaczęli grać Sweet Child O’Mine.

Leżałam tak na dywanie z zamkniętymi oczami a moje wszystkie mięśnie cieszyły się z chwili odpoczynku. Naglę ktoś wszedł do garderoby. Otworzyłam szybko oczy i podniosłam się. Zobaczyłam dziewczynę, która lekko wystraszona moim wyglądem podeszła                                                                                           -Kim jestes? Spytała się                                                                                                                             -To może ty mi raczej powiesz kim jesteś i co robisz w garderobie chłopaków ?Nie wyglądasz ja te wszystkie tępe  dziewczyny które namiętnie ich odwiedzają                                                                                  -Jestem Gabi, Izzy poprosił mnie abym poszła do garderoby, panikował, że  jakaś Alex mdleje ...                      -Ja jestem Alex i raczej nie mdleje jak to Stradlin opisał, ale nie martw się oni zawsze panikują, jak chcę chwilę odpocząć od nich..- podeszłam i podałam jej rękę.- Skąd znasz Izzyego? Zaciekawiona spytałam sie. -Poznaliśmy się w dziwny sposób. Siedział na ulicy i zatapiał smutki w tanim winie, i wspominał o pustce jaką ma w sercu, a ja przysiadłam się i tak jakoś... - Nie dokończyła a do pomieszczenia wszedł Axl.                        -Kurwa, nie śpiewam mam tych skurwysynów w dupie. - Podenerwowany pijany rudzielec trzasnął drzwiami i rzucił  się na butelkę Danielsa. 

Gabi lekko wystraszona popatrzyła się na mnie. Podeszłam do Axla i wyrwałam mu butelkę. 

-Kurwa, nie będziesz pił! A teraz łaskawie wytłumaczysz mi o co chodzi! Czy ty wiesz kto jest na widowni?

-Kurwa jakiś dupek rzucił we mnie butelką i, kurwa, ja nie będę śpiewał w takich warunkach. Oburzony z siłą wyrwał mi butelkę, aż zatoczyłam się do tyłu.                                                                                                 - I ty nie rozumiesz dlaczego mi tak zależało na tym koncercie, tak? Kurwa tam są ludzie z wytwórni rozumiesz? Chcieli podpisać z wami kontrakt a wy, kurwa, robicie problemy z byle czego. W tej chwili idziesz na tą pieprzoną scenę i kończysz ten zasrany koncert, i mam dosyć twoich humorków. 

Nawet totalnie zalany Axl wiedział że w tej chwili nie warto dyskutowaći bez żadnych bełkotań wyszedł na scenę. Wyszłam z garderoby za nim, stanęłam z brzegu i przyglądałam się jak chłopak przekręcał  pokrętła w wzmacniaczach.                 

-You know where you are? Słowa wypowiedziane przez Axla, z siłą odepchnęły ludzi z pierwszych rzędów do tyłu, a pierwsze takty utworu słychać było na ulicy. Przyglądałam się jak rudzielec z tapirem na głowie biega jak szalony po scenie, a Slash jak zwykle nieobecny grał swoje solówki. Był to ostatni  utwór, a publiczność domagała się więcej.

2 komentarze:

  1. dalej dalej mi tu pisać rozdziały !:D

    OdpowiedzUsuń
  2. zmieniłam adres bloga zapraszam : moments-of-happinesss.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń