piątek, 10 lutego 2012

Rozdział 1

Oto pierwszy rozdział naszej wsaniałej książki :) Z góry przepraszamy za wszelkie błędy ( jeżeli jakieś są ).  Nie będziemy tu dużo mówić czytajcie, obesrwujcie i komentujcie :P

                                                             ***


Obudziłam się spocona i roztrzęsiona. Znów śnił mi się ten sam koszmar, przez który nie mogłam się ostatnio wyspać. To był tylko sen, to tylko sen- uspokajałam sama siebie. Ale to juz nieważne, przecież dziś był ten długo wyczekiwany dzień, który miał odmienić moje życie na lepsze. To właśnie od dziś moja matka będzie całkowicie zająć się moją idealną siotrzyczką, która jej zdaniem miała jakieś perspektywy na przyszłośc. Oczywiście w przeciwieństwie do mnie. W oczach ich obydwu byłam nikim. Byłam zbędnym śmieciem, który zatruwał ich perfekcyjne życie. Napewno ucieszą się kiedy zniknę. Na zawsze.
      Przerwałam rozmyślania i zaczęłam przygotowywać się do ostaniego dnia w znienawidzonym liceum. Wzięłam swój stary, lekko podniszczony plecak I spakowałam do niego trochę ubrań, pieniądze – te zaoszczędzone I te które w spadku zostawiła mi moja ukochana babcia. Oprócz tego do plecaka wrzuciłam kilka innych drobiazgów I poszłam wziąć szybki prysznic, aby zmyć z sibie nocne koszmary. Założyłam luźną czarną bluzę, powycierane jeansy I moje czerwone tramki, po czym udałam się do małej kuchni z zamiarem wzięcia czegoś do jedzenia. Siedziała tam moja siostra, która obrzuciła mnie krytycznym spojrzeniem. Nie zbyt się przejełam, chwyciłąm za stołu jabłko I wyszłam z domu. Byłam wolna I po raz pierwszy od bardzo dawna naprawdę szczęśliwa. Zaczęłam iść wkierunku szkoły, jednak uznałam, że nie chce się tam znaleźć. Zresztą I tak nie miałam podręczników ani zeszytów. Poszłam do pobliskiego parku I tam przeczekałam na ławce pare godzin dzielących mnie od otwarcia klubu. W koncu nadeszłą wyczekiwana godzina. Zapłaciłam za wstęp I weszłam do środka. W klubie było ciemno, duszno I tłoczno mimo, że do koncertu było jeszcze troche czasu. Przy scenie stało już dość dużo Gunsowych fanatyków. Postanowiłam przecisnąc się jak nabliżej sceny, co nie było łatwym zadaniem. Juz prawie mi się udało, kiedy nagle zostałam brutalnie popchnięta przez jakiegoś groźnie wyglądającego, wysokiego faceta w skórzanej kurtce I dziwnym sposobem wleciałam do męskiej toalety. Potknełam się jednak, ku swemu zdwinieniu nie upadłam na brudną podłogę obskurnej łazienki. Przed upadkiem ocgroniły mnie silne ramiona wysokiego mężczyzny. Zdziwniona, spojrzałam w górę na jego twarz I … O boże! To był slash !!
Właśnie wpadłam na gitarzystę Najniebezpieczniejszego Zespołu Świata, który widząc moje zakłopotanie zaczął delikatnie unosić kąciki ust w uśmiechu.
-Ja przep... -zaczęłam niezdarnie przepraszać, jednak moje męki ukrucił gitarzysta.
-Nie musisz nic mówić- cień uśmiechu znikł z jego twarzy szybciej niż sie pojawił- Widziałem, co ten skurwiel zrobił- powiedział krótko po czym szybkim, pewnym krokiem ruszył w kirunku faceta, ktory spowodował całe zamieszanie.
     Nie wiedziałam co zrobi, stać w miejscu, czy ruszyć za widocznie zdenerwowanym Saul'em. Po krótkim namyśle uznałam, że pójdę za nim. Rozejrzałam się I odrazu zauważyłam wysokiego faceta, który wystawał ponad tłumem fanów. Podbiegłam tam I usłyszałam wyzwiska gitarzysty kierowane w stronę zmieszanego mężczyzny, który najwyraźniej nie był okazem inteligenta.
Przepchnęłam się bliżej przez tłum gapiów I stanęłam koło mojego obrońcy, który właśnie grzmotnął tamtego pięściął w nos. Poszkodowany mężczyzna bez słowa ruszył w stronę wyjścia trzymając się za stłuczoną część twarzy, z której obficie leciała krew.
-Dziękuję ale... Naprawdę nie musiałeś... -próbowałam mu podziękować. Naprawdę nie wiedziałam czemu, ktos taki jak on, przejął się kimś takim jak ja.
-Kurwa, nie dziękuj.Tamtemu skurwysynowi się należało. Nienawidze takich ludzi. A ty lepiej więcej tu nie przychodź, takie towarzystwo nie jest dla Ciebie. Nie pasujesz tu. - po tych słowach odszedł za scenę zawołany przez Axl'a, nie dając mi nic powiedzieć.
     Przez niezłą chwilę stałam w miejscu z nieobecym wzrokiem, musiałam sobie to wszystko ułożyc w głowie. Nie mogłam w to uwierzyć, sam Saul Hudson, gitarzysta mojego ulubionego zespołu, przejął się mną I stanął w mojej obronie. Wiedziałam, że dziś odmieni się moje życie, ale nawet nie śniłam o czyms takim. W tym dniu naprawdę zaczyna się moje 'nowe, lepsze życie'. Dzięki temu zdarzeniu, niemalże zapomniałam o wszystkim co było wczesniej. O tym, że nigdy nie byłam akceptowana przez mój nieco odmienny wygląd I gust. O tym jak w podstawówce moi równieśnicy znęcali się nademną I jak nie chciał mi wtedy pomóc. O tym, że wszystkie drogie mi osoby, nie żyły. Pierwsza zmarła moja przyjaciółka Erin. Nigdy nie uda mi sie zapomnieć telefonu, w którym matka mojej przyjaciólki poinformowała mnie, że dziewczyna niestety nie wygrała walki ze swoją chorobą. Miałam wtedy 7 lat. Niecałe dwa lata później zmarła moja kochana babcia. To wydarzenie sprawiło, że moje życie kompletnie straciło sens. A z każdym dniem było już tylko gorzej.
     Jednak teraz nie chciałam o tym myśleć, teraz myślałam o tym co dzieje się w tej chwili, o tym co będzie. Nie chciałam wracac do tego co sprawiało mi ból.
     Moje przemyslenia zostały przerwane głośnymi okrzykami. Szybko zorientowałam się, że chodziło o wyjście na scenę oczekiwanego zespołu. I własnie w tej chwili przypomniało mi się co usłyszałam od kudłatego gitarzysty I o tym, że nie odpowiedziałam mu na to. Mój dobry humor prysł w jednej chwili. Zaczełam być zła na Hudsona, ponieważ nie dał mi odpowiedzieć, I na siebie, że za nim nie poszłam tylko rozpoczęłam jakieś głupie rozmyślania. Poczułam nagłą potrzebę wygranięcia mu, że nic o mnie nie wie, że nie może tak poprostu oceniac mnie po wyglądzie I mówić mi co moge robić I gdzie moge chodzić.
Postanowiłam poczekac do końca  koncertu, a potem pójść za kulisy I znaleść Slasha. Narazie chciałam skupić się na widowisku, które własnie się zaczęło.
Usiłowałam skoncentrować się na pięknym głosie rudego wokalisty, dźwiękach gitar Slasha, Izzy'ego I Duff'a oraz na bębnach Steaven'a, które idealnie dopełniały całość. Jednak gdy tylko patzryłam na Hudsona, który z widoczną fascynacją grał na swoim instrumencie, przypominał mi się mój plan. Postanowiłam więc, że nie będę na niego patrzeć a zamiast tego skupie wzrok na drugim końcu sceny, gdzie na swoim basie grał Duff.
     Koncert był naprawdę dobry- stwierdziłam po jego zakończeniu. Jednak teraz nie było czasu, aby o tym myśleć. Musiałam szybko dostac się za kulisy I dopaść tam Slasha. Szybkim krokiem ruszyłam w stronę wejścia za scenę. Było ono dość dostepne I łatwe do znalezienia, nawet dla osoby, która była w klubie po raz pierwszy.
    W niedługim czasie udało mi sie dostać na korytarzyk, z którego można było dostać się do graderoby I paru innych pokoi, oznaczonym niejasnymi literami lub cyframi. Zaczęłam iśc w stronę garderoby, kiedy nagle poczułam 'deja vu '.
Zamyslona, szłam nie patrząc przed siebie I znów na kogoś wpadłam. Podobnie jak poprzednio osoba była wyższa odemnie I musiałam spjrzeć w górę, aby dowiedzieć się kto padł ofiarą mojej niezdarności. Gdy uniosłam głowę ku górze I... Cholera tym razem zderzyłam się z Axl'em ! Usmiechnął sie do mnie jakimś takim nieprzyjemnym uśmiechem, pijanego faceta, co zreszta było wyraźnie czuć. Domyslałam się co się szykuje. I moje przypuszczenia spełniły się, gdy wokalista nachalnie położył ręce na moich biodrach. Wyswobodziłam się I sponatnicznie przyłaożyłam mu w policzek.
-Co ty kurwa robisz ?! Nie dość, że wlazłaś tu jabyś nie widziała napisu na drzwiach, że kurwa nie wolno wchodzić, to jeszcze dostaje od Ciebie w twarz za nie wiem co !! Wypierdalaj stąd natychmiast !- powiedział zdenerwowany Rose.
Teraz już nie było mowy o rozmowie ze Slash'em. Wkurzona odwróciłam się na pięcie bez słowa I pewnym siebie krokiem, dumnie ruszyłam do wyjścia. Byłam wkurwiona do granic możliwości. Teraz już biegłam zostawijąc w tyle Troubadour'a [klub, w którym grali wtedy Gunsi]. Byle dalej, byle szybciej.
Jednak nigdy nie byłam dobra w bieganiu I po pół kilometra nogi odmówiły mi  posłuszeństwa. Dopiero teraz poczułam, że mimo wczesnego lata, ten wieczór był chłodny, a ja nie miała gdzie spać. Do tego byłam jeszcze głodna. Początek 'nowego życia' nie był wcale taki świetny jak go sobie wymarzyłam. Zauwazyłam, że stałam w parku, przy tej samej łąwce, przy której spędziłam pierwszą połowe dzisiejszego dnia, który jeszcze wtedy wydawał mi się najlepszym w życiu
    Nagle ogrnęła mnie senność. Położyłam się na twardej ławce. Było mi jeszcze zimniej, więc skuliłam się I jeszcze mocniej opatuliłam się bluzą . Swój tobołek użyłam jako poduszki I prawie natychmiast zapadłam w głęboki sen.

9 komentarzy:

  1. Zrobiłaś z nich nieziemskich skurwieli! :p
    Czekam na wiecej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Haaha tylko troszkę ;p
    Następne rozdziały w drodze,postaramy się jak najszybciej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny rozdział:D z niecierpliwością czekam na kolejny piszcie szybko! :D obserwuję i wbijaj do mnie : sweetqheart.blogspot.com

    tez kocham Gunsów.. ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Wielkie dzięki :D Oczywiście wpadne na Twojego bloga ;]

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny rozdział, czekam na następny ^^
    a gunsi niby takie chamskie świnie ale i tak ich kocham ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzięki :))
    Też ich kochamy <33

    OdpowiedzUsuń
  7. Super!!!

    zapraszam do mnie:
    http://domiiibloggg.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. dzięki <3 Napewno zajrze do cb ;]

    OdpowiedzUsuń
  9. ogółem zajebistość I klasa xd
    Na luzie i wgl zajebiste xd

    OdpowiedzUsuń